poniedziałek, 28 sierpnia 2017

JEJU, CO ZA LUDZIE!





Joanna Lipowczan i Bartosz „Malina” Malinowski to niezwykła para. Poznali się w 2008 roku
w Argentynie i do tej pory są razem. Łączy ich wspólna pasja, ale i niemal identyczny upór w dążeniu do celu.  Zafascynowani górami i górskimi wyprawami z prawdziwego zdarzenia. Tworzą zgrany duet, razem wyruszają na pełne przygód wyprawy, choć tak bardzo się od siebie różnią.
W 2009 roku po raz pierwszy pojechali w Himalaje. W 2015 spełnili swoje największe marzenie – przeszli liczący około 1700 km Wielki Szlak Himalajski. Pomiędzy 2009 a 20015 rokiem nie odpoczywali,  a wędrowali, odwiedzali olśniewające miejsca. Kolejne dokonania, które opisali w książce „Wielki Szlak Himalajski” , godne są zarówno podziwu jak i pozazdroszczenia. To pierwsi Polacy, którzy przeszli WSH, a dzięki ich zapiskom możemy poznać kulisy wyprawy i razem z nimi przejść jeden z najtrudniejszych i najbardziej wyczerpujących szlaków na świecie. Najbardziej imponujące w tym wszystkim są liczby. 1700 km 120 dni 2 ludzi 64kg bagażu i 1 cel. Wszystkiego dokonali bez żadnej pomocy. Nie mieli wsparcia w tragarzach, kucharzach, przewodnikach. Tylko oni. Nikt inny. 


Czytanie tej książki to uczestniczenie w wyprawie z Joanną i Bartoszem. Od początku do końca. Od planów po powrót do domu. To masa przygotowań, trudności w początkowych i bardziej zaawansowanych fazach wyprawy, podziwianie pięknych widoków, przezwyciężanie bólu i wyczerpania, chwile zwątpienia i tęsknota za ciepłym domem.  Książka tych dwojga to coś więcej niż tylko relacja z podróży. To niesamowita opowieść o pasji,  sile marzeń, ludziach i miłości. Niezwykle urzekło mnie to, że książka jest tak prawdziwa. Autorzy potrafią przyznać się do swoich porażek, nie ukrywają ich, a wręcz przeciwnie. Bez wstydu przyznają, że mieli cięższe chwile –
w końcu są tylko ludźmi. 


Na uwagę zasługuje wydanie książki – kawał dobrej roboty. Mapa ze szlakiem na okładce to doskonały dodatek do lektury. Równie wspaniałym wzbogaceniem historii są archiwalne zdjęcia
z wyprawy. To nie tylko fotografie zapierających dech w piersiach krajobrazów, ale i fotografie ludzi napotykanych na drodze, a przede wszystkim zaczerwienione, zmarznięte twarze Asi i Bartka, obtarte, przemoczone stopy, ogromne plecaki towarzyszące im przez całą podróż. Fotografie nie kłamią. Emanuje od nich nie tylko pięknem, ale i cierpieniem. Wiemy jednak, że efekt końcowy był wart tego wysiłku. 


Joanna i Bartosz to ludzie, których postawa jest godna naśladowania. W XXI-wieku, czasach, gdy najbardziej cenimy komfort, wygodę i możliwość posiadania wszystkie w zasięgu ręki oni udowadniają, że wcale nie to liczy się w życiu najbardziej. A co się liczy? Spełnianie najbardziej zwariowanych marzeń i osiąganie nieosiągalnego. Wystarczy chcieć, by móc. Każdy z nas jest stworzony do osiągania wielkich celów. Wymówki są dla ludzi słabych. Marzysz o czymś? Zacznij w końcu spełniać marzenia!


Pamiętaj tylko, że trasa otwiera ludzi na całkiem nowe doświadczenia, mniej lub bardziej przyjemne. W trasie człowiek najlepiej odkrywa w sobie to, co bywa ukryte bardzo, ale to bardzo głęboko.  Ma szansę na odnalezienie swojego prawdziwego ja, wyjście naprzeciw swoim lękom, pokonanie własnych słabości. Podróżnik wychodzi poza własną strefę komfortu, każdy dzień nie jest taki sam, każdy dzień jest niepewny, przynosi coś nowego.  Joanna i Bartosz swoją wędrówkę Wielkim Szlakiem Himalajskim opisują jako przygodę życia. A Ty masz pomysł na swoją przygodę życia?

Recenzja powstała we współpracy z portalem Sztukater

1 komentarz:

  1. Takie historie zawsze inspirują i motywują. Marzy mi się podróżowanie, niekoniecznie górskimi szlakami, ale jednak, a dzięki takim opowieściom mogę się czegoś nauczyć. Poszukam.

    OdpowiedzUsuń

Pisząc komentarz wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych.