Straszny las...straszne książki...strasznie uroczy facet...strasznie piękny uśmiech! - cały Artur Urbanowicz! :)
Matematyk,
informatyk i wykładowca na Uniwersytecie Gdańskim. Swoją pierwszą
powieść napisał już w wieku 14 lat. Od dziecka uzależniony od pisania,
wymyślania różnych historii i zafascynowany gatunkiem horroru pod każdą
jego postacią. Wychodzi z założenia, że literatura ma pełnić funkcję
przede wszystkim rozrywkową, więc w swoich tekstach stawia przede
wszystkim na lekkość, bawienie czytelnika, manipulowanie nim i
obowiązkowe zaskoczenie na końcu. Chorobliwy perfekcjonista.
Zadebiutował na rynku słowiańską powieścią grozy pt. „Gałęziste”
z fabułą osadzoną na jego ukochanej, rodzinnej Suwalszczyźnie. Jego druga książka - połączenie powieści gangsterskiej i horroru została opublikowana pt. "Grzesznik" w 2017 roku.
z fabułą osadzoną na jego ukochanej, rodzinnej Suwalszczyźnie. Jego druga książka - połączenie powieści gangsterskiej i horroru została opublikowana pt. "Grzesznik" w 2017 roku.
źródło opisu: opis autorski z małą, aktualną zmianą.
źródło fotografii: fotografia z prywatnych zbiorów pisarza
Jestem pod wrażeniem
Pana twórczości. „Gałęziste” i „Grzesznik” wywarły na mnie naprawdę duże
wrażenie. Czy dzisiaj w dobie mody na książki biograficzne
i (post)apokaliptyczne nie wahał się Pan z wkroczeniem na rynek wydawniczy z mieszanką obyczajówki, horroru, powieści mafijnej osadzonej w polskich realiach na suwalskiej ziemi?
i (post)apokaliptyczne nie wahał się Pan z wkroczeniem na rynek wydawniczy z mieszanką obyczajówki, horroru, powieści mafijnej osadzonej w polskich realiach na suwalskiej ziemi?
Nie
wahałem się. Aby to zrozumieć, musimy zacząć od założeń. Książki można pisać
dla pieniędzy, patrząc na to, co się aktualnie opłaca i tak dalej. Można też
jednak pisać wyłącznie to, co się czuje. Oczywiście najlepiej, jak jedno wiąże
się z drugim, ale coraz częściej u polskich pisarzy, czy to w wywiadach, czy to
na spotkaniach autorskich, dostrzegam to pierwsze podejście. Czyli - praca,
praca i jeszcze raz praca. Terminy, systematyczność, pośpiech "bo musimy
trzymać się planu wydawniczego", taki chłodny, profesjonalizm. Wielu
twierdzi nawet, że samego procesu pisania nienawidzą, uwielbiają za to, jak (tu
cytat) "coś jest już napisane". To wiele mówi. Z kolei sztuka, jako
wyraz tego, co pisarzowi gra w sercu i co chce przekazać, ten legendarny, magiczny
dotyk inspiracji, schodzi na dalszy plan. Nie podoba mi się to i tu dochodzimy
do tego, co gra
w sercu mi. Kocham horror w każdej postaci. Już od dziecka preferowałem Scooby Doo i Chojraka od Bolka i Lolka. Pisząc książki, wychodzę z prostego założenia - nie traktuję ich jako źródła potencjalnego zarobku. Zero ciśnienia. Nie o pieniądze tu chodzi, a o chęć przekazania czegoś, którą mam nadzieję zauważyłaś, czytając i "Gałęziste", i "Grzesznika". Starałem się, by nie były to puste opowiastki bez drugiego dna, a coś w rodzaju przypowieści z dreszczykiem i określoną puentą. Gdybym traktował pisarstwo jako zawód, groziłyby mi wszystkie zagrożenia z tym związane, z popadnięciem w znużenie, odstawianiem fuszerki i pokusą lenistwa włącznie.
W każdej pracy prędzej czy później nadchodzą chwile kryzysu, więc niby dlaczego pisarz miałby być w tej kwestii wyjątkiem? Co innego, jeżeli pisarstwo traktuje się jako pasję, rozwijające hobby, tworzenie. Z pasji nie tak łatwo się wyleczyć, nigdy nie brakuje motywacji do działania i sprawia to samą przyjemność. Odnosząc tę myśl do pisarstwa - wtedy każda opowiedziana historia wypływa z serca. Dlatego może się zdziwisz, ale często sięgam po książki debiutantów, nawet pomimo ich mankamentów. Po prostu mam pewność, że nie zostały napisane dla pieniędzy. Z kolei taśmowych produktów z drugiego bieguna staram się unikać, tak jak na przykład nie chodzę do lekarzy, o których wiem, że nawet ze mną nie porozmawiają, tylko od razu wyślą na prześwietlenie, a po nim bezradnie rozłożą ręce. Kreatywność nie polega stosowaniu schematów, a wynika z emocji. Czyli pierwszą odpowiedzią na pytanie "Dlaczego horror?" jest zwykła fascynacja tym gatunkiem z perspektywy fana. Drugą zaś ambicja. Lubię sobie stawiać określone cele w życiu, wtedy kroczenie przez nie idzie znacznie prościej. Jak dotąd, jeżeli chodzi
o edukację i karierę zawodową, udało mi się osiągnąć wszystko, co do tej pory sobie założyłem. Teraz przyszła pora na coś naprawdę dużego. Chcę udowodnić tym największym wydawcom, że polski horror może zrobić duże zamieszanie. Że polski autor skupiający się na grozie może osiągnąć w Polsce status równy tym najpopularniejszym, również zagranicznym. Nadal sercem, nie chłodną kalkulacją.
w sercu mi. Kocham horror w każdej postaci. Już od dziecka preferowałem Scooby Doo i Chojraka od Bolka i Lolka. Pisząc książki, wychodzę z prostego założenia - nie traktuję ich jako źródła potencjalnego zarobku. Zero ciśnienia. Nie o pieniądze tu chodzi, a o chęć przekazania czegoś, którą mam nadzieję zauważyłaś, czytając i "Gałęziste", i "Grzesznika". Starałem się, by nie były to puste opowiastki bez drugiego dna, a coś w rodzaju przypowieści z dreszczykiem i określoną puentą. Gdybym traktował pisarstwo jako zawód, groziłyby mi wszystkie zagrożenia z tym związane, z popadnięciem w znużenie, odstawianiem fuszerki i pokusą lenistwa włącznie.
W każdej pracy prędzej czy później nadchodzą chwile kryzysu, więc niby dlaczego pisarz miałby być w tej kwestii wyjątkiem? Co innego, jeżeli pisarstwo traktuje się jako pasję, rozwijające hobby, tworzenie. Z pasji nie tak łatwo się wyleczyć, nigdy nie brakuje motywacji do działania i sprawia to samą przyjemność. Odnosząc tę myśl do pisarstwa - wtedy każda opowiedziana historia wypływa z serca. Dlatego może się zdziwisz, ale często sięgam po książki debiutantów, nawet pomimo ich mankamentów. Po prostu mam pewność, że nie zostały napisane dla pieniędzy. Z kolei taśmowych produktów z drugiego bieguna staram się unikać, tak jak na przykład nie chodzę do lekarzy, o których wiem, że nawet ze mną nie porozmawiają, tylko od razu wyślą na prześwietlenie, a po nim bezradnie rozłożą ręce. Kreatywność nie polega stosowaniu schematów, a wynika z emocji. Czyli pierwszą odpowiedzią na pytanie "Dlaczego horror?" jest zwykła fascynacja tym gatunkiem z perspektywy fana. Drugą zaś ambicja. Lubię sobie stawiać określone cele w życiu, wtedy kroczenie przez nie idzie znacznie prościej. Jak dotąd, jeżeli chodzi
o edukację i karierę zawodową, udało mi się osiągnąć wszystko, co do tej pory sobie założyłem. Teraz przyszła pora na coś naprawdę dużego. Chcę udowodnić tym największym wydawcom, że polski horror może zrobić duże zamieszanie. Że polski autor skupiający się na grozie może osiągnąć w Polsce status równy tym najpopularniejszym, również zagranicznym. Nadal sercem, nie chłodną kalkulacją.
Wow,
powalająca odpowiedź. Widzę, że mamy ze sobą coś wspólnego - mimo że jestem
trochę młodsza to też wychowałam się na Scooby Doo i do tej pory oglądam z
wypiekami na twarzy, natomiast horror to mój ulubiony gatunek literacki i
filmowy. Mam nadzieję, że niespodzianka, którą nam szykujesz i tym razem
zdobędzie serca wielu czytelników.
Z moich internetowych obserwacji wynika, iż jesteś jednym z najbardziej lubianych współczesnych pisarzy, a Twoje książki zdobią półki fanów grozy. Czy uchylisz rąbka tajemnicy i zdradzisz coś o tym "dużym zamieszaniu"? Mam nadzieję, że nowa powieść będzie mrozić krew w żyłach - takich książek brakuje na polskim rynku.
Z moich internetowych obserwacji wynika, iż jesteś jednym z najbardziej lubianych współczesnych pisarzy, a Twoje książki zdobią półki fanów grozy. Czy uchylisz rąbka tajemnicy i zdradzisz coś o tym "dużym zamieszaniu"? Mam nadzieję, że nowa powieść będzie mrozić krew w żyłach - takich książek brakuje na polskim rynku.
Oj, do tych
najpopularniejszych jeszcze mi sporo brakuje, ale jestem rad, że postrzegasz to
w ten sposób. Oznacza to bowiem, że moje wysiłki, by ze swoją twórczością
dotrzeć do jak największego grona odbiorców nie idą na marne. Nie jest tak, że
nie ufam pod tym względem wydawcom. Po prostu wychodzę z założenia, że sam
muszę brać sprawy w swoje ręce
i poświęcam na to bardzo dużo czasu, także wtedy, kiedy teoretycznie jestem na urlopie. Uważam to za bezcenne doświadczenie, a nawet w pewien sposób kolejne ćwiczenie kreatywności. Najważniejsza jednak była, jest i zawsze będzie książka. Nie pieniądze. Książka, książka i jeszcze raz książka. To moje dziecko, na które chucham i dmucham z każdej strony i przez długi czas obserwuję, jak można "wychować" je na jeszcze lepsze. Chodzi tu bowiem o stworzenie możliwie najdoskonalszej rzeczy, jaką się da. Nie interesuje mnie jak najszybsza premiera, byleby stworzyć coś na kolanie, a potem o tym zapomnieć. Wszystko musi być pod każdym względem dopieszczone, także jeżeli chodzi o okładkę. Nawet nad tym czuwam osobiście - pomysły na fronty obu moich dotychczasowych książek to efekt przyjemnego dla każdego artysty przypływu natchnienia. Duże zamieszanie, o które pytasz, bierze się z mojej pewności, że ciężką pracą, swoim chorobliwym perfekcjonizmem i uporem, idąc dotychczasową drogą, osiągnę swój cel, by dawać czytelnikom wyłącznie takie powieści. Jestem zdania, że przepracowane, przemyślane książki to dobre książki. Nie chcę za bardzo zgłębiać się w sposoby mojej pracy, każdy autor ma inne, i każdy uważa swoje za najsłuszniejsze. Powiem Ci tylko, że u mnie nawet na dziesięciu korektach tekstu przed ostatecznym oddaniem go wydawcy się nie kończy. Nie jestem nawet pewien, czy w "Grzeszniku" skończyło się na dwudziestu... Pierwsza wersja "Inkuba", mojej trzeciej książki, jest już dawno napisana. Powieść ta będzie najgrubsza ze wszystkich dotychczasowych, obstawiam jakieś 650 stron. Pewna moja koleżanka, która ma zwyczaj czytać napisane przeze mnie teksty w pierwotnej, surowej formie, twierdzi nawet, że książka ta podobała jej się najbardziej ze wszystkich trzech. Teoretycznie mógłbym już wysłać tę powieść wydawcy
i zacząć pracę nad czwartą, ale tak się nie stanie. Dopóki nie będę czuł, że wszystko jest w tej historii dopięte na ostatni guzik, proces wydawniczy się nie rozpocznie. Za żadne pieniądze. Przenigdy nie dam też sobie wmówić jakiegokolwiek deadline'u. Książka jest najważniejsza. Postacie, historia, research i oczywiście ten najważniejszy, wielki twist na koniec, na który ma pracować cała fabuła od samego początku książki. "Inkub" będzie połączeniem kryminału z horrorem opartym na prawdziwych wydarzeniach. Istnieje na Suwalszczyźnie pewna wioska,
w której wydarzyło się podejrzanie wiele złych rzeczy. Teoretycznie można to tłumaczyć zgubnym dla ludzkiego zdrowia (także psychicznego) wpływem licznych rud metali pod ziemią. Można jednak doszukiwać się w tym aspektów nadprzyrodzonych - zagnieżdżeniem się w tym miejscu złej energii, która wydobywa z ludzi to, co najgorsze. Występowanie tej siły ma swoją mroczną historię, którą będzie próbował rozwikłać pewien policjant. Już mogę powiedzieć, że będzie to tak zwany horror wiejski - to na polskiej prowincji będzie dziać się większość akcji. Gatunek ten jest chyba naszą polską specjalnością. Będzie klimatycznie, będzie strasznie, ale bez epatowania okropnościami. Będę bazować na atmosferze i tajemnicy. A zakończenia nie przewidzicie!
i poświęcam na to bardzo dużo czasu, także wtedy, kiedy teoretycznie jestem na urlopie. Uważam to za bezcenne doświadczenie, a nawet w pewien sposób kolejne ćwiczenie kreatywności. Najważniejsza jednak była, jest i zawsze będzie książka. Nie pieniądze. Książka, książka i jeszcze raz książka. To moje dziecko, na które chucham i dmucham z każdej strony i przez długi czas obserwuję, jak można "wychować" je na jeszcze lepsze. Chodzi tu bowiem o stworzenie możliwie najdoskonalszej rzeczy, jaką się da. Nie interesuje mnie jak najszybsza premiera, byleby stworzyć coś na kolanie, a potem o tym zapomnieć. Wszystko musi być pod każdym względem dopieszczone, także jeżeli chodzi o okładkę. Nawet nad tym czuwam osobiście - pomysły na fronty obu moich dotychczasowych książek to efekt przyjemnego dla każdego artysty przypływu natchnienia. Duże zamieszanie, o które pytasz, bierze się z mojej pewności, że ciężką pracą, swoim chorobliwym perfekcjonizmem i uporem, idąc dotychczasową drogą, osiągnę swój cel, by dawać czytelnikom wyłącznie takie powieści. Jestem zdania, że przepracowane, przemyślane książki to dobre książki. Nie chcę za bardzo zgłębiać się w sposoby mojej pracy, każdy autor ma inne, i każdy uważa swoje za najsłuszniejsze. Powiem Ci tylko, że u mnie nawet na dziesięciu korektach tekstu przed ostatecznym oddaniem go wydawcy się nie kończy. Nie jestem nawet pewien, czy w "Grzeszniku" skończyło się na dwudziestu... Pierwsza wersja "Inkuba", mojej trzeciej książki, jest już dawno napisana. Powieść ta będzie najgrubsza ze wszystkich dotychczasowych, obstawiam jakieś 650 stron. Pewna moja koleżanka, która ma zwyczaj czytać napisane przeze mnie teksty w pierwotnej, surowej formie, twierdzi nawet, że książka ta podobała jej się najbardziej ze wszystkich trzech. Teoretycznie mógłbym już wysłać tę powieść wydawcy
i zacząć pracę nad czwartą, ale tak się nie stanie. Dopóki nie będę czuł, że wszystko jest w tej historii dopięte na ostatni guzik, proces wydawniczy się nie rozpocznie. Za żadne pieniądze. Przenigdy nie dam też sobie wmówić jakiegokolwiek deadline'u. Książka jest najważniejsza. Postacie, historia, research i oczywiście ten najważniejszy, wielki twist na koniec, na który ma pracować cała fabuła od samego początku książki. "Inkub" będzie połączeniem kryminału z horrorem opartym na prawdziwych wydarzeniach. Istnieje na Suwalszczyźnie pewna wioska,
w której wydarzyło się podejrzanie wiele złych rzeczy. Teoretycznie można to tłumaczyć zgubnym dla ludzkiego zdrowia (także psychicznego) wpływem licznych rud metali pod ziemią. Można jednak doszukiwać się w tym aspektów nadprzyrodzonych - zagnieżdżeniem się w tym miejscu złej energii, która wydobywa z ludzi to, co najgorsze. Występowanie tej siły ma swoją mroczną historię, którą będzie próbował rozwikłać pewien policjant. Już mogę powiedzieć, że będzie to tak zwany horror wiejski - to na polskiej prowincji będzie dziać się większość akcji. Gatunek ten jest chyba naszą polską specjalnością. Będzie klimatycznie, będzie strasznie, ale bez epatowania okropnościami. Będę bazować na atmosferze i tajemnicy. A zakończenia nie przewidzicie!
Hasło "oparte na prawdziwych wydarzeniach" i
nawet największy twardziel mięknie. Faktycznie, zapowiada się coś naprawdę
wielkiego. Moją uwagę przyciągnęło jednak to,
że "Inkub" to kolejna książka, której akcja dzieje się na Suwalszczyźnie - dlaczego? Nie myślałeś, by przenieść się na inne tereny?
że "Inkub" to kolejna książka, której akcja dzieje się na Suwalszczyźnie - dlaczego? Nie myślałeś, by przenieść się na inne tereny?
Nigdy nie ukrywałem, że jedną z inspiracji
do napisania "Gałęzistego" była twórczość innego polskiego pisarza -
Stefana Dardy. Choć nasze style się różnią, jego książki łączy z moim debiutem
mniej lub bardziej subtelne podkreślanie walorów krajobrazowych naszych
ukochanych regionów. W moim wypadku jest to Suwalszczyzna, u niego - Roztocze.
Zaczynając przygodę
z pisaniem, chciałem pośrednio przyczynić się do promowania mojej pięknej, ojczystej ziemi. Ktoś mógłby zapytać - ale jak to? Grozą? A czemu nie? Grozie towarzyszy mistycyzm, tajemnica, niesamowitość, nierzadko baśniowość. Groza przyciąga, groza intryguje, groza działa na wyobraźnię. Mówimy tu oczywiście o grozie opartej na klimacie, nie krwi, przemocy i ekstremie. Ona też może być zatem narzędziem promocji. Oczywiście, jak zapewne zauważyłaś
w "Grzeszniku", gdzie opisy zmniejszyłem do minimum, nie zawsze zdarzy się tak, że atrakcje turystyczne będą stanowić kluczowy element tła historii. Tu w naszych rozważaniach pojawia się drugi powód, dlaczego akurat Suwalszczyzna. Po prostu znam tę krainę bardzo dobrze, nie mam problemów z wiernym oddaniem topografii miejsc, często tam bywam, więc mogę osobiście porozmawiać z ludźmi o jej sekretach, legendach, czy prawdziwych historiach, na których mogę oprzeć kolejne powieści. To jeden z przyjemniejszych aspektów działalności pisarza - szukanie inspiracji. Poznawanie nowych, życzliwych tubylców, spotykanie się z nimi, rozmowa, oglądanie tych miejsc w ich towarzystwie i automatyczne układanie sobie szkieletu historii. Dokładnie tak było z "Inkubem", na którego pomysł przyszedł mi do głowy dosłownie z dnia na dzień. Spotkałem się z jedną sympatyczną panią i objechaliśmy posępnym, lutowym, mroźnym, ale bezśnieżnym wieczorem wioseczki Suwalskiego Parku Krajobrazowego i okolic. Niezapomniane przeżycie - jedziesz samochodem, mijasz kolejne domy i słuchasz przerażających historii, które w nich się wydarzyły. Pamiętam jak dziś, że w pewnym momencie od razu nasunął mi się świetny koncept na zaskakujące zakończenie z efektem "wow!". Nie było innej rady - już wiedziałem, że "Inkub" musi powstać. Potem, podczas rozmów z innymi osobami, ciągnąłem temat i dowiedziałem się o wielu ciekawych, nierzadko złowieszczych zwyczajach ludzi mieszkających na tamtych terenach
w czasach komunizmu, co dało mi tylko więcej materiału do wykorzystania. Raz nawet, już po usłyszeniu tych opowieści, zdecydowałem się samotnie przenocować w jednej z takich drewnianych, zabytkowych chat na odludziu. Ciarki na plecach, a z rana masa kolejnych pomysłów do fabuły. Nie wspominam już o tym, że skoro będzie to w połowie kryminał, muszę pogadać z lokalnymi policjantami na temat ich pracy. Na pewno różni się ona od tego, jak funkcjonują przykładowo warszawscy kryminalni. Nie te możliwości, nie te nawyki, nie ta mentalność. Nie twierdzę jednak, że w swojej twórczości będę skupiał się wyłącznie na Suwalszczyźnie i wyłącznie na horrorze. Już teraz mogę powiedzieć, że następną powieść po "Inkubie" osadzę w Gdańsku - drugim z najbliższych mi miast - i będzie jej raczej bliżej do klasycznego thrillera, choć z elementem fantastycznym. Może się zdziwisz, ale mam też parę pomysłów na książki z gatunku... czystej literatury kobiecej!
z pisaniem, chciałem pośrednio przyczynić się do promowania mojej pięknej, ojczystej ziemi. Ktoś mógłby zapytać - ale jak to? Grozą? A czemu nie? Grozie towarzyszy mistycyzm, tajemnica, niesamowitość, nierzadko baśniowość. Groza przyciąga, groza intryguje, groza działa na wyobraźnię. Mówimy tu oczywiście o grozie opartej na klimacie, nie krwi, przemocy i ekstremie. Ona też może być zatem narzędziem promocji. Oczywiście, jak zapewne zauważyłaś
w "Grzeszniku", gdzie opisy zmniejszyłem do minimum, nie zawsze zdarzy się tak, że atrakcje turystyczne będą stanowić kluczowy element tła historii. Tu w naszych rozważaniach pojawia się drugi powód, dlaczego akurat Suwalszczyzna. Po prostu znam tę krainę bardzo dobrze, nie mam problemów z wiernym oddaniem topografii miejsc, często tam bywam, więc mogę osobiście porozmawiać z ludźmi o jej sekretach, legendach, czy prawdziwych historiach, na których mogę oprzeć kolejne powieści. To jeden z przyjemniejszych aspektów działalności pisarza - szukanie inspiracji. Poznawanie nowych, życzliwych tubylców, spotykanie się z nimi, rozmowa, oglądanie tych miejsc w ich towarzystwie i automatyczne układanie sobie szkieletu historii. Dokładnie tak było z "Inkubem", na którego pomysł przyszedł mi do głowy dosłownie z dnia na dzień. Spotkałem się z jedną sympatyczną panią i objechaliśmy posępnym, lutowym, mroźnym, ale bezśnieżnym wieczorem wioseczki Suwalskiego Parku Krajobrazowego i okolic. Niezapomniane przeżycie - jedziesz samochodem, mijasz kolejne domy i słuchasz przerażających historii, które w nich się wydarzyły. Pamiętam jak dziś, że w pewnym momencie od razu nasunął mi się świetny koncept na zaskakujące zakończenie z efektem "wow!". Nie było innej rady - już wiedziałem, że "Inkub" musi powstać. Potem, podczas rozmów z innymi osobami, ciągnąłem temat i dowiedziałem się o wielu ciekawych, nierzadko złowieszczych zwyczajach ludzi mieszkających na tamtych terenach
w czasach komunizmu, co dało mi tylko więcej materiału do wykorzystania. Raz nawet, już po usłyszeniu tych opowieści, zdecydowałem się samotnie przenocować w jednej z takich drewnianych, zabytkowych chat na odludziu. Ciarki na plecach, a z rana masa kolejnych pomysłów do fabuły. Nie wspominam już o tym, że skoro będzie to w połowie kryminał, muszę pogadać z lokalnymi policjantami na temat ich pracy. Na pewno różni się ona od tego, jak funkcjonują przykładowo warszawscy kryminalni. Nie te możliwości, nie te nawyki, nie ta mentalność. Nie twierdzę jednak, że w swojej twórczości będę skupiał się wyłącznie na Suwalszczyźnie i wyłącznie na horrorze. Już teraz mogę powiedzieć, że następną powieść po "Inkubie" osadzę w Gdańsku - drugim z najbliższych mi miast - i będzie jej raczej bliżej do klasycznego thrillera, choć z elementem fantastycznym. Może się zdziwisz, ale mam też parę pomysłów na książki z gatunku... czystej literatury kobiecej!
Zapisuję
się do Ciebie na wycieczkę śladami bohaterów Twoich książek z noclegiem
w chacie w roli głównej - pamiętaj. A literatura kobieca?! SZOK. No o to Artura Urbanowicza raczej nikt nigdy by nie podejrzewał. Stawiasz bardziej na ckliwy romans, a może erotyk?
w chacie w roli głównej - pamiętaj. A literatura kobieca?! SZOK. No o to Artura Urbanowicza raczej nikt nigdy by nie podejrzewał. Stawiasz bardziej na ckliwy romans, a może erotyk?
Ani jedno, ani drugie. Mówię tu bardziej o
historiach obyczajowych z przesłaniem, w których kobiety odgrywają ważne role.
Nie wykluczam, że elementy romansu i erotyku się w nich pojawią, ale to nie one
będą w nich najważniejsze. Co zaś do wycieczki - zapraszam! Już po
"Gałęzistym" zwłaszcza lokalni Czytelnicy wybierali się na piesze lub
rowerowe wypady śladami bohaterów, zaś ci spoza Suwalszczyzny przynajmniej
wyszukiwali zdjęcia opisywanych miejsc w internecie. Oczywiście nijak ma się to
do wrażeń, które towarzyszą Ci, gdy znajdziesz się tam osobiście. Twoja
wyobraźnia działa na pełnych obrotach! Ze mną, podczas wspomnianej nocy w
wiejskiej chacie mieszczącej się niedaleko przeklętej wioski tak było. To nie
wszystko. Historia suwalskiego lasu samobójców, naszej lokalnej Aokigahary
(najsłynniejszy las samobójców w Japonii), którą możesz przeczytać w obu moich
dotychczasowych książkach jest autentyczna. Dwa razy przy okazji jego odwiedzin
za dnia przydarzyły mi się... dziwne rzeczy. Po pierwsze - pewnego razu, gdy
podczas letniej, rowerowej wycieczki pokazywałem koleżance cmentarzysko
Jaćwingów, nagle zdaliśmy sobie sprawę, że w otaczającym tę sporą polanę gęstym
lesie ktoś się ukrywa... Ogromny, dobrze zbudowany facet. Stał do nas tyłem i
nie zdawał sobie sprawy z naszej obecności. Nie to było jednak najdziwniejsze.
Wykonywał ruchy jakby... odprawiał jakieś dziękczynne modły, trzymał w ręce coś
okrągłego, nie byłem w stanie określić co. Niemniej, zwłaszcza po tym, co
napisałem w "Gałęzistym" spotkanie to, a zwłaszcza fakt, że cokolwiek
ten delikwent robił, czynił to nie na polanie, a w ukryciu, wyglądało dość
złowieszczo. Powoli podchodziłem bliżej, ale nawet wtedy nie potrafiłem
określić, co tam się dzieje. I teraz pytanie do Ciebie - przypomnij sobie, jak
zazwyczaj zaczynają się horrory i powiedz mi - jak sądzisz, co wydarzyło się
dalej?
W
takim razie jesteś odważnym człowiekiem - ja pewnie umarłabym ze strachu
natychmiast! Czy poza tymi dwoma przypadkami byłeś kiedykolwiek uczestnikiem
jakichś paranormalnych wydarzeń?
Błąd! W pewnym momencie właśnie przeszło mi
przez głowę: "O kurde! Tak przecież zaczynają się horrory"! Zrobiłem
więc, co należało – uciekłem stamtąd w podskokach! Do tej pory nie wiem, co tam
się wydarzyło. W przeciwieństwie do wyobraźni, moja odwaga ma swoje granice!
Druga historia związana z tym lasem zabrzmi znajomo dla tych, którzy
przeczytali „Grzesznika”. Mianowicie – spacerowałem po nim kiedyś za dnia i
nagle, z samego jego serca, zaczął wydobywać się wysoki, ptasi pisk.
Niesamowicie głośny, nienaturalny. Zamiast cichnąć, tylko narastał. Następnie
dołączył do niego kolejny. A potem jeszcze jeden, następny i kilka, jak nie
kilkanaście innych. W czasem chór ten zaczął przypominać zbiorowy, przerażony
wrzask dzieci
i kobiet. Ciarki na plecach! W tej sytuacji również nigdy nie dowiedziałem się, co odpowiadało za te odgłosy. Zjawiska paranormalne to tak naprawdę kwestia wiary w takie rzeczy. Ja w nie wierzę, oczywiście nie popadając w paranoję. W posłowiu „Grzesznika” zdradziłem, że unikałem napisania pewnej rzeczy wprost, w formie cytatu. Mam nieprzyjemne doświadczenia z tym związane i uczę się na własnych błędach. Nie chcę jednak się na ten temat wypowiadać, powiem tylko, że było nieprzyjemnie. Oprócz tego, jedna osoba z mojej rodziny była opętana. To nie są żarty. Po prostu patrzysz jej w oczy, te zwierciadła duszy, i już wiesz, że nie rozmawiasz z nią, czujesz obecność kogoś jeszcze. I sprawa najświeższa. Może dotarło do Ciebie, że niedawno w Suwałkach pewien mężczyzna... wszedł nago do sklepu, ukradł trzy piwa i wyszedł. Wszystko obrócono w żart, sam zainteresowany twierdził, że był tak pijany, że nic nie pamięta. To jednak nie koniec historii. Niedługo potem próbował włamać się do kościoła i wykraść z niego figurę Chrystusa. Zniszczył też pomnik przedstawiający księdza Jana Boskę. Ten sam facet! Został aresztowany, podejrzewają
u niego jakąś chorobę psychiczną. Ja jednak znowu daję się ponieść wyobraźni, jestem w stanie dopuścić hipotezę, że coś z zewnątrz mogło na niego wpływać. W Suwałkach znajduje się też spore skupisko wysokich blokowisk, nazywamy je osiedlem Północ. W ostatnim czasie wydarzyło się tam podejrzanie dużo złych rzeczy. Morderstwa, samobójstwa i wiele innych. Może to być przypadek, ale kto wie... Tym bardziej, że w czasie wojny na tym obszarze znajdował się wielki, nazistowski obóz jeniecki. O nawiedzonych domach niemal zawsze mówi się, że wydarzyła się
w nich jakaś potworna zbrodnia, zaś aktywność duchów jest jej echem. Dlaczego zatem tego samego toku rozumowania nie przyjąć... dla całych miast?
i kobiet. Ciarki na plecach! W tej sytuacji również nigdy nie dowiedziałem się, co odpowiadało za te odgłosy. Zjawiska paranormalne to tak naprawdę kwestia wiary w takie rzeczy. Ja w nie wierzę, oczywiście nie popadając w paranoję. W posłowiu „Grzesznika” zdradziłem, że unikałem napisania pewnej rzeczy wprost, w formie cytatu. Mam nieprzyjemne doświadczenia z tym związane i uczę się na własnych błędach. Nie chcę jednak się na ten temat wypowiadać, powiem tylko, że było nieprzyjemnie. Oprócz tego, jedna osoba z mojej rodziny była opętana. To nie są żarty. Po prostu patrzysz jej w oczy, te zwierciadła duszy, i już wiesz, że nie rozmawiasz z nią, czujesz obecność kogoś jeszcze. I sprawa najświeższa. Może dotarło do Ciebie, że niedawno w Suwałkach pewien mężczyzna... wszedł nago do sklepu, ukradł trzy piwa i wyszedł. Wszystko obrócono w żart, sam zainteresowany twierdził, że był tak pijany, że nic nie pamięta. To jednak nie koniec historii. Niedługo potem próbował włamać się do kościoła i wykraść z niego figurę Chrystusa. Zniszczył też pomnik przedstawiający księdza Jana Boskę. Ten sam facet! Został aresztowany, podejrzewają
u niego jakąś chorobę psychiczną. Ja jednak znowu daję się ponieść wyobraźni, jestem w stanie dopuścić hipotezę, że coś z zewnątrz mogło na niego wpływać. W Suwałkach znajduje się też spore skupisko wysokich blokowisk, nazywamy je osiedlem Północ. W ostatnim czasie wydarzyło się tam podejrzanie dużo złych rzeczy. Morderstwa, samobójstwa i wiele innych. Może to być przypadek, ale kto wie... Tym bardziej, że w czasie wojny na tym obszarze znajdował się wielki, nazistowski obóz jeniecki. O nawiedzonych domach niemal zawsze mówi się, że wydarzyła się
w nich jakaś potworna zbrodnia, zaś aktywność duchów jest jej echem. Dlaczego zatem tego samego toku rozumowania nie przyjąć... dla całych miast?
Czy
oprócz doświadczania paranormalnych zdarzeń coś jeszcze łączy Cię z bohaterami
książek? Czy istnieją między wami podobieństwa?
Nie wiem, czy czytelnicy zdają sobie
sprawę, ale każdy pisarz, zwłaszcza na początku swojej przygody z pisaniem,
pisze niemal wyłącznie o sobie. Tak to można określić w dużym uproszczeniu. To
banalne co teraz powiem, ale życie jest pełne inspiracji. Niemal codziennie
spotykamy ciekawe, wyraziste osoby, które nadają się na bohaterów literackich,
czasem usłyszymy na ulicy chwytliwy dialog albo przydarzy się nam coś, co potem
będziemy powtarzać
w anegdotach. Ja mam tak, że to wszystko "kolekcjonuję". To znaczy, jeżeli tylko jestem świadkiem czegoś, co moim zdaniem nieźle wypadnie na papierze - zapisuję to sobie, aby nie przepadło w mrokach niepamięci. Główni bohaterowie książek, o ile są należycie zarysowani, często oddają sposób myślenia autora, zaś poboczne, ważne postacie nierzadko inspirowane są prawdziwymi osobami z otoczenia twórcy. Po prostu takie charaktery są najprostsze w kreowaniu. Znasz te osoby bardzo dobrze, więc od razu znasz swoich bohaterów i jesteś w stanie stworzyć ich wiarygodnie. Najlepiej zaś znasz siebie. Zwróć uwagę: - King pisze najczęściej o pisarzach
i alkoholikach; - Sasza Załuska, bohaterka kryminalnych powieści Bondy, to samotna matka
z kilkuletnią córką, identycznie jak autorka, kiedy pisała pierwsze części cyklu; - prokurator Teodor Szacki z trylogii Miłoszewskiego podobnie jak autor ma cięty język i nie pała sympatią do obecnej partii rządzącej; - główni bohaterowie książek Piotra C. (tego od Pokolenia Ikea) to cwaniaczki, karierowicze, samce alfa, którzy mają talent do uwodzenia. I tak dalej, i tak dalej. Jeżeli dobrze znasz twórczość danego autora i zwrócisz uwagę, że w jego książkach często pojawia się pewien konkretny typ osobowości, możesz być pewna, że postacie te autor opiera na sobie. Nie jestem
w tej kwestii wyjątkiem. We wszystkich moich powieściach bohaterowie wiele ze mnie czerpią, przeżywają też sytuacje, które naprawdę odbyły się z moim udziałem. Utknięcie w lesie w trakcie nocnej burzy z "Gałęzistego" - autentyczna historia z mojego życia. Główny bohater jest studentem matematyki, tak jak kiedyś ja. Wszystkie gagi z "Grzesznika" podczas scen, w których Suchy gra w piłkę nożną wydarzyły się naprawdę. Jego miłość do futbolu to też nieprzypadkowa cecha. Chorobliwy perfekcjonizm tytułowego gangstera plus jego uwielbienie do czarnego ubioru
z kapeluszem włącznie - cały Artur Urbanowicz. Upór bohatera mojej trzeciej powieści - wzięty ode mnie. Pamiętajcie więc, że czytając książki danego autora, tak naprawdę poznajecie jego samego. Działa to też niestety w drugą stronę - jeżeli powieści są nudne, styl nieciekawy, na siłę ugrzeczniony, postacie mało wyraziste, to też wiele mówi o autorze - jego życiu, sposobie wypowiadania się, jakich ma znajomych i tym podobne. Nie oszukujmy się - nieśmiały, zamknięty sobie, małomówny pisarz, nie będzie pisać książek, w których opowieść toczona jest
z rozmachem, w oprawie rodem z żartów najlepszych komików. Do tego, jeżeli jego życie jest nieciekawe, nic ciekawego nie napisze. Jedną z moich ulubionych sentencji jest: złe decyzje tworzą dobre historie.
w anegdotach. Ja mam tak, że to wszystko "kolekcjonuję". To znaczy, jeżeli tylko jestem świadkiem czegoś, co moim zdaniem nieźle wypadnie na papierze - zapisuję to sobie, aby nie przepadło w mrokach niepamięci. Główni bohaterowie książek, o ile są należycie zarysowani, często oddają sposób myślenia autora, zaś poboczne, ważne postacie nierzadko inspirowane są prawdziwymi osobami z otoczenia twórcy. Po prostu takie charaktery są najprostsze w kreowaniu. Znasz te osoby bardzo dobrze, więc od razu znasz swoich bohaterów i jesteś w stanie stworzyć ich wiarygodnie. Najlepiej zaś znasz siebie. Zwróć uwagę: - King pisze najczęściej o pisarzach
i alkoholikach; - Sasza Załuska, bohaterka kryminalnych powieści Bondy, to samotna matka
z kilkuletnią córką, identycznie jak autorka, kiedy pisała pierwsze części cyklu; - prokurator Teodor Szacki z trylogii Miłoszewskiego podobnie jak autor ma cięty język i nie pała sympatią do obecnej partii rządzącej; - główni bohaterowie książek Piotra C. (tego od Pokolenia Ikea) to cwaniaczki, karierowicze, samce alfa, którzy mają talent do uwodzenia. I tak dalej, i tak dalej. Jeżeli dobrze znasz twórczość danego autora i zwrócisz uwagę, że w jego książkach często pojawia się pewien konkretny typ osobowości, możesz być pewna, że postacie te autor opiera na sobie. Nie jestem
w tej kwestii wyjątkiem. We wszystkich moich powieściach bohaterowie wiele ze mnie czerpią, przeżywają też sytuacje, które naprawdę odbyły się z moim udziałem. Utknięcie w lesie w trakcie nocnej burzy z "Gałęzistego" - autentyczna historia z mojego życia. Główny bohater jest studentem matematyki, tak jak kiedyś ja. Wszystkie gagi z "Grzesznika" podczas scen, w których Suchy gra w piłkę nożną wydarzyły się naprawdę. Jego miłość do futbolu to też nieprzypadkowa cecha. Chorobliwy perfekcjonizm tytułowego gangstera plus jego uwielbienie do czarnego ubioru
z kapeluszem włącznie - cały Artur Urbanowicz. Upór bohatera mojej trzeciej powieści - wzięty ode mnie. Pamiętajcie więc, że czytając książki danego autora, tak naprawdę poznajecie jego samego. Działa to też niestety w drugą stronę - jeżeli powieści są nudne, styl nieciekawy, na siłę ugrzeczniony, postacie mało wyraziste, to też wiele mówi o autorze - jego życiu, sposobie wypowiadania się, jakich ma znajomych i tym podobne. Nie oszukujmy się - nieśmiały, zamknięty sobie, małomówny pisarz, nie będzie pisać książek, w których opowieść toczona jest
z rozmachem, w oprawie rodem z żartów najlepszych komików. Do tego, jeżeli jego życie jest nieciekawe, nic ciekawego nie napisze. Jedną z moich ulubionych sentencji jest: złe decyzje tworzą dobre historie.
Bardzo dziękuję Arturowi Urbanowiczowi za wspaniałe odpowiedzi. Praca przy tym wywiadzie była dla mnie wspaniałym doświadczeniem, ale przede wszystko fascynującą rozmową. Arturze, wiedz, że jeśli kiedykolwiek dotrę w Twoje strony - wpadam na kawę i dalsze pogaduchy! :)
Link do recenzji "Grzesznika" - KLIK
Link do recenzji "Gałęziste" - KLIK
Cóż za ciekawy wywiad!
OdpowiedzUsuńI przez odpowiedź na pierwsze pytanie mój apetyt na "Gałęziste" został jeszcze bardziej zaostrzony. Jeszcze trochę i nie będę miała wyjścia - będę musiała przeczytać :)
OdpowiedzUsuńZaintrygowana wywiadem, zaciekawiona tokiem rozumowania autora.
OdpowiedzUsuńPo tym wywiadzie bardzo chce przeczytać książki tego Pana! ♥
OdpowiedzUsuńPrzemiły Pan. Przyznam się, że po tym wpisie mam ochotę zapoznać się z jakąś książką tego Pana. Pozdrawiam, Wielopasja
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy wywiad. Czytałam obydwie książki autora i muszę przyznać, że momentami są naprawdę przerażające. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńŚwietny wywiad! Czym prędzej muszę sięgnąć po "Gałęziste" :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że na blogach pojawia się coraz więcej wywiadów! Gratuluje ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Magda
https://booksbymags.blogspot.com/
Bardzo ciekawy wywiad! Ja sama jestem po lekturze książki Gałęziste (jestem pod wrażeniem tak dobrego debiutu!) i w trakcie czytania Grzesznika :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, ifeelonlyapathy.blogspot.com
Wywiad ciekawy. Widać, że umie się wypowiadać i jestem ciekawa jego książek.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie,
Tori Czyta
Nie znam autora, ani jego książek... Jednak wywiad ciekawy, chociaż nie moje kilmaty ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Bookomaniaczka
Pierwszy raz słyszę o autorze i jego książkach, ale wywiad zachęca do zapoznania się :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy wywiad, a to moje pierwsze spotkanie z tym autorem, więc czuję się zachęcona :)
OdpowiedzUsuńNapiszę tak - do tej pory nie widziałam większych szans na sięgnięcie po twórczość przepytywanego autora, ale po przeczytaniu tego wywiadu... zmieniam zdanie!
OdpowiedzUsuńŚwietny wywiad! Mam za sobą jedynie "Gałęziste", jednak mam nadzieję, że szybko dorwę "Grzesznika"
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
http://mareandbook.blogspot.com/
Świetny wywiad! Ja się szykuję powoli do moich dwóch pierwszych :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
ZaczytanaWeni z innego laptopa ;)
Koniecznie muszę przeczytać "Gałęziste", tyle o tej książce słyszałam, że aż szkoda byłoby się z nią nie zapoznać :) A co do wywiadu, genialny! Cudownie się go czytało! Czekam na kolejne :) Pozdrawiam Książkowa Dusza
OdpowiedzUsuńCiekawe historie spotykają tego autora! Mam w zamiarze przeczytać jego powieść pt. „Gałęziste”, ale zobaczymy, kiedy znajdę na to czas i kiedy będzie dostępny egzemplarz w bibliotece ;)
OdpowiedzUsuńCześć,
OdpowiedzUsuńJesteśmy tu po raz kolejny, aby kupić nerki dla naszych pacjentów i zgodzili się zapłacić dobrą sumę pieniędzy każdemu, kto chce ofiarować nerki, aby je uratować i tak Jeśli jesteś zainteresowany byciem dawcą lub chcesz uratować Życie, musisz napisz do nas e-mail poniżej.
Jest to okazja, aby być bogatym w porządku, zapewniamy i gwarantujemy 100% bezpieczną transakcję z nami, wszystko odbywa się zgodnie z prawem nakłaniającym dawców nerek.
Więc marnuj więcej czasu, uprzejmie napisz do nas na irruaspecialisthospital20@gmail.com
Szpital Specjalistyczny Irrua.