Świetna, przezabawna, a przy tym niezwykle prawdziwa. Tak, taka jest właśnie książka Radosława Rutkowskiego "Mit primum non nocere". Prosta historia opowiedziana w sposób przenikliwy, nadzwyczaj realistyczny, po prostu samo życie...
"Pewnego dnia poczułem ból. Po prostu - zaczęło boleć i już. Nic tego nie zapowiadało, nie miałem żadnych innych objawów, żadna Cyganka nie wywróżyła mi cierpienia z magicznie znikającej w jej dłoni stówy, nie miałem objawienia ani proroczego snu. Ot, wstałem rano i bolało".
Na nic zdały się maści, paracetamole, potrzebna była wizyta u specjalisty. I o zgrozo! To co wydawałoby się takie oczywiste wcale nie było takie proste. Konsultacja lekarska graniczy z cudem - brak miejsc, długie kolejki, numerki. Jednak pani z okienka okazuje się być człowiekiem i nasz młodzieniec umawia wizytę w poradni. Nadchodzi wreszcie ten długo wyczekiwany dzień. Wizyta u lekarza, w zwykłej publicznej przychodni przeradza się w istne piekło.
"Gdy przestąpiłem próg przychodni, odniosłem wrażenie, że wkroczyłem do innego świata. Harmider, wszędzie wokół pełno ludzi, patrzę na siebie spode łba, szepczą coś pod nosem, raz po raz ktoś rzuca jakąś uwagę ponad głowami innych, udręczona pracownica przebiega między nimi z papierami w dłoni".
Pod drzwiami gabinetu numer 206 rozgrywają się dantejskie sceny. Problem stary jak świat - kolejka czy numerek. Z godziny tej czy z tej? Kto powie prawdę a kto skłamie? Kto zwycięży a kto zostanie pokonany?
Autor w sposób prześmiewczy dokonuje oceny polskiego społeczeństwa a może i zwłaszcza - polskiej służby zdrowia? Bo przecież nie jest normalne czekanie na wizytę lekarską pół roku a nawet rok! Stanie kilka godzin w kolejce na wizytę trwającą 8 minut. Bohaterowie, mistrzowie drugiego planu, zostają przez autora odgórnie zaszufladkowani. Nie da się inaczej. CIA, Pan Kleks, Koko Szanel czy Cebula to osoby niezwykle dobrze wykreowane, takie jakie często spotykamy wokół siebie. Energiczne, kąśliwe, walczące - takie przypadki to częsty krajobraz polskich przychodni.
Czytając tę książkę pękałam ze śmiechu. To istny kabaret w wersji książkowej. To niezwykłe, że autor o jednej wizycie u lekarza potrafi opowiadać przez 103 strony. Nie zanudza, nie mędrkuje, po prostu relacjonuje. Polskie Piekiełko tętni tu życiem. A nasz bohater? Jakie myśli eksplodowały w młodzieńczej głowie?
"Zdałem sobie sprawę, że przez ostatnie półtorej godziny zdążyłem stanąć w obronie honoru młodzieży, uczestniczyłem w poglądowej lekcji demokracji, sam wykazałem zdolności dyktatorskie, rzucając rękawicę posiadaczce złotej karty, odbyłem dogmatyczną dyskusję o Stwórcy i jego roli w naszym życiu, uczestniczyłem w wykładzie z socjologii i spiskologii, byłem świadkiem pojedynku szachowego, rewolwerowego i zapaśniczego, a tego ostatniego zupełnie niechcący stałem się uczestnikiem. Stałem się też specjalistą od kobiecych dolegliwości wieku średniego, choć nigdy nie przejawiałem takowych zainteresowań..."
Poznanie struktury polskiej służby zdrowia utwierdziły młodzieńca w przekonaniu, że najcięższe codzienne walki rozgrywają się w kolejkach. Zwyciężają silni, zaradni, odważni... a człowiek człowiekowi wilkiem.
Za możliwość dobrej zabawy i świetnej lektury dziękuję Radosławowi Rutkowskiemu
Nie przemawia do mnie ta książka. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńBardzo dobry wpis. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń