"Mieszkaliśmy w
Ameryce zaledwie trzy miesiące, gdy stratował mnie koń. Nie wiem, ile dokładnie
miałam lat. Sześć? W tamtych czasach nie prowadzono rejestru urodzeń. Pamiętam
tylko, że biegłam Hester Street, szukając taty.(...)Usłyszałam tętent, potem runęłam na ziemię. Przemknęło
mi przed oczami kopyto, potem poczułam rozżarzone do białości ostrze bólu. A
potem nic.
Koń, który mnie
stratował, ciągnął wózek z lodami za centa. Cóż za wyrafinowana ironia losu,
prawda? Gdybym została okaleczona przez handlarza starymi szmatami albo
sprzedawcę węgla, nigdy nie zostałabym Lillian Dunkle, tą, którą zna dzisiaj
cały świat."
Książka
Susan Jane Gilman to niezwykła, realistyczna, poruszająca i czasami wręcz
zabawna historia życia imigrantów w XX -wiecznej Ameryce.
Zsiadając
ze statku rodzina Malky nie miała grosza przy duszy. Uciekli z ogarniętej
porewolucyjnym szałem Rosji, z małej wioski Wiśniew w poszukiwaniu lepszego
życia. Mieli dotrzeć do Kapsztadu, gdzie czekała na nich rodzina. Kupiono
bilety. Ostre zapalenie spojówek pokrzyżowało wszystkie plany. Nie wpuszczono
ich na statek. Koczowali w schronisku dla imigrantów. Inni Żydzi dziwili się
im, że chcą jechać do Afryki. Ameryka to lepszy świat. Nie pustynia i piasek,
to kina, sklepy i fontanny. Dla ojca Malky była to pokusa nie do odparcia. W
tajemnicy przed rodziną zmienia bilety. Ruszają w podróż do Ameryki. Jaką
okazała się "ziemia obiecana"? Niewiele różniła się od Wiśniewa. Było
tylko bardziej gorąco i wszędzie w tym upale roznosił się smród. Mało tego, brakowało
pieniędzy i jedzenia. Jak odnaleźć się w tym świecie?
Opowieść
Malky to prawdziwa historia przetrwania. Czasami brutalna, momentami śmieszna.
Mała dziewczynka zarabia na życie śpiewem i sprzątaniem. Nagły wypadek odmienia
jej całe życie. Połamana w straszny sposób noga nie rokuje dobrze na
przyszłość.
"Nie
dość, że jest dziewczyną. Nie dość, że jest brzydka. To teraz chce mi pan
jeszcze powiedzieć, że będzie kaleką? Niech pan powie doktorze, co mam zrobić z
taką córką? - może pan ją tu zatrzymać, jeśli o mnie chodzi. Żaden z niej
pożytek. Odwraca się i pośpiesznie wychodzi".
Przed
przytułkiem dla porzuconych dzieci ratuje dziewczynkę sprawca wypadku -
lodziarz Dinello. Czyżby chciał odpokutować za to co zrobił? Pewnie tak. Dla
jego żony były to jeszcze jedne ręce do pracy. To okazało się jednak dla
dziewczyny dobrodziejstwem. Wkrótce nie tylko wzmocniła siły, ale też nauczyła
się fachu. To ona z czasem była pomysłodawczynią coraz to nowych pomysłów na
lodowe smaki. Interes kwitł.
Pani
Dinello chcąc zapewnić kalece jakąś przyszłość wysłała ją na studia. Tu Lillian poznaje Alberta Dunkle. Młody
radykał zawładnął sercem dziewczyny. komunista, Żyd - dzieliło ich tak wiele.
Śmierć pani Dinello to nowy rozdział w życiu w życiu
Lillian. Przejmuje ona obowiązki swojej
wybawczyni i w końcu staje się częścią
firmy Dinello i Synowie.
"Królowa
Lodów z Orchard Street" to książka, którą czyta się z ogromną
przyjemnością. To wspaniała opowieść o Ameryce, marzeniu wielu ludzi. To
historia przetrwania, siły woli i sukcesu. Narratorka, tytułowa królowa lodów
przedstawia nam swój świat z różnej perspektywy. Na zmianę widzimy ją jako
małą, biedną żydowską emigrantkę Melkę Treynowski i Lillian Dunkle - kobietę
sukcesu, nieugiętą bizneswoman stojącą na czele lodowego imperium.
Wydaje
się, że ta perspektywa ma zamierzony cel. Ma pokazać czytelnikowi, że droga do
sukcesu często wiedzie przez mękę. Aby poznać wartość pieniądza i smak sukcesu,
trzeba najpierw dotknąć dna. Poczuć głód, ból i upokorzenie. Nasza bohaterka
tego dokonała. Dlatego jej wspomnienia są tak niezwykłe. To amerykański gejzer życiowej
witalności. A ten kontrast między początkiem XX wieku a dniem dzisiejszym?
Książka
godna polecenia. Wspaniała, lekka, a zarazem bardzo mądra lektura na długie
wieczory (liczy prawie 600 stron) Styl
pisarski Susan Gilman przypadł mi do gustu. Mam nadzieję, że i Wy zatracicie
się w kolejnych rozdziałach tej niezwykle ekscytującej powieści. Pamiętajcie
jednak, żeby przed czytaniem zaopatrzyć się w ogromne pudełko lodów :)Tej książki nie da się czytać inaczej.
Za wspaniałą lekturę dziękuję
Z miłą chęcią po nią sięgnę.
OdpowiedzUsuńZ pewnością po nią sięgnę w przyszłości.:)
OdpowiedzUsuńZapowiada się ciekawie. Ostatnimi czasy mam ochotę nie tylko na fantastykę (jej nigdy dość ;)), ale powieści obyczajowe, lekkie i ciekawe, a zarazem wartościowe i poruszające. Po przeczytaniu twojej recenzji wnioskuję, że taka jest "Królowa Lodów z Orchard Street" :)
OdpowiedzUsuńCiekawa recenzja.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Całkiem interesująco się zapowiada. :) Kto wie, może kiedyś sięgnę po tę książkę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
http://hon-no-mushi-da.blogspot.com/
Myślę, że na pewno by mnie zaciekawiła - bardzo lubię takie książki :) Może na święta się trafi! ^^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Księgarz Cmentarny
Postaram się ją przeczytać bo wydaje się na prawdę super :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Randaksela
Pudełko w piwnicy trochę handmade
Zorza poranna trochę słów
Już drugi raz dzisiaj widzę tą recenzję i z każdą kolejną mój apetyt rośnie ;D
OdpowiedzUsuńZapowiada się całkiem interesująco. Mimo to nie jestem pewna, czy po nią sięgnę ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Mam zamiar ją przeczytać, ponieważ lubię pośmiać się w trakcie czytania. Zapowiada się ciekawa lektura do poduszki. Szczerze przyznam, że nie miałam jeszcze okazji czytać żadnej książki tej autorki. Dlatego tym bardziej mam nadzieję, że sprawi to , że sięgnę po jej inne pozycje. Fajna recenzja. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńŚwietna sprawa. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń