wtorek, 24 stycznia 2017

P.S. I LIKE YOU





Co robisz, gdy podczas lekcji chemii w głowie wirują ci zamiast pierwiastków fragmenty ulubionych piosenek? Rozumiem trochę bohaterkę książki bo i ja na chemii myślę o wszystkim, co z chemią w żadnym stopniu związane nie jest. Na tych lekcjach chyba już tak po prostu jest. Lily zapisała wers z ukochanego utworu na ławce. Niczego nie oczekiwała, co niby miałoby się wydarzyć? Jak wielkie było jej zdziwienie, gdy następnego dnia zobaczyła, że ktoś dopisał kolejne zdanie. Ktoś, kto zna tekst tej piosenki. Jak to możliwe żeby w tak nudnej szkole był ktoś, kto również kocha alternatywne zespoły? To niemożliwe! Wkrótce ławkowa korespondencja między Lily a tajemniczym miłośnikiem muzyka zaczyna nabierać tempa. Tematem rozmów nie jest tylko i wyłącznie muzyka, lecz także ich problemy. Kim jest tajemnicza bratnia dusza? Czy Lily odkryje prawdę bez problemów?

Kasie West jest autorką, którą pokochały polskie blogerki. "P.S. I like you" to pierwsza książka autorki, z którą mam do czynienia. Mnie Kasie West w żadnym stopniu nie zachwyciła. Owszem, książka jest niezwykle lekka, pełna wdzięku i pozytywnych emocji. Delikatna - jeśli w ogóle można powiedzieć tak o książce. Zwyczajna młodzieżówka, a może i romans dla nastolatek. Nic, co mogłoby mnie zachwycić. Przyznaję jednak, że czytało mi się tę książkę bardzo przyjemnie. Kasie West stworzyła historię realną, a jednocześnie tak nierealną... Typowa książka dla nastolatek, o dojrzewaniu, pierwszych miłościach, zacieśniających się relacjach. Zmartwiło mnie jednak, że tak wychwalana przez wszystkich autorka napisała książkę aż tak do bólu przewidywalną. Myślałam, że będzie tu miejsce na jakieś miłe zaskoczenie, niestety. (Za)słodka, niewymagająca opowieść z happy endem. Potrzebne są i takie.  

Książki ani nie polecam ani nie odradzam. Takie cukierkowe historyjki trzeba po prostu lubić. Myślę, że większość nastolatek będzie zachwycona. Mi ta opowieść nie skradła serca. Według mnie to lekka, przyjemna książka na wieczór. Taka, do której się nie wraca.  

"- Biblioteka to kolebka ciszy? – spytał David.
- Bo wszystkie słowa zostały już zużyte przez książki. – Tak właśnie myślałam, kiedy byłam mała: że ludziom każe się być cicho, żeby książki nie mogły kraść im słów. Wyobrażałam sobie, że książki nie mogą istnieć bez słów. W istocie tak właśnie jest. Ale ja wymyśliłam sobie, że chodzi o słowa niewypowiedziane."




Za możliwość lektury dziękuję
 

3 komentarze:

  1. Bardzo polubiłam tej autorki Chłopaka na zastępstwo i chętnie sięgnę po inne jej książki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie miałam jeszcze styczności z twórczością tej autorki i twoja recenzja nie zachęca. Mimo wszystko mam dość (za) słodkich historii, których bieg można przewidzieć po przeczytaniu kilkunastu pierwszych stron :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze, że nie mam już chemii... XD Szczerze mówiąc, czytałam już sporo niezbyt pochlebnych opinii tej książki i sama już nie wiem, co robić. Mam w planach dwie inne książki autorki, jeżeli przypadną mi one do gustu to i na tę się skuszę. :)

    OdpowiedzUsuń

Pisząc komentarz wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych.