poniedziałek, 18 kwietnia 2016

JESTEM BRONIĄ PERFEKCYJNĄ






"Twój dar jest dostępny tylko dla nielicznych, bo jedynie nieliczni potrafią go docenić."


17 letnia Twylla nie jest zwyczajną nastolatką. Mieszka w pałacu, ale nie jest królową, czy nawet córką pary królewskiej. Jest kimś, kogo boją się wszyscy. Niesie śmierć. Pełni funkcję kata. Jest bronią perfekcyjną. Zabija samym dotykiem. Każdego miesiąca jest zabierana do więzienia i kładąc rękę na skazańcu, wykonuje egzekucję. Czy taką dziewczynę można obdarzyć jakimkolwiek uczuciem? Przecież posiada bezlitosny dar. Udźwignięcie go wcale nie jest takie proste. Odwrócili się od niej prawie wszyscy. Jaka jest prawdziwa natura jej roli i jaką cenę przyjdzie jej za nią zapłacić? Będzie w stanie zdradzić królestwo w imię niespodziewanej miłości? Czy życie w królestwie, którego głowa jest zarówno piękna jak i okrutna oraz pełniona rola Twylli wystarczą jej do szczęścia?


"Córka zjadaczki grzechów" to książka, w której odnajdziemy mieszankę powieści młodzieżowych. Najbardziej skojarzyła mi się tu trylogia "Dotyk Julii" i niedawno czytana przeze mnie książka "Malfetto mroczne piętno".  Tutaj mamy jednak trochę inną historię, w świecie wykreowanym całkowicie inaczej. Muszę przyznać, że książka rozkręca się dość powoli, ale zakończenie wynagrodziło mi wszystko... 

Melina Salisbury zafundowała czytelnikom fabularny rollercoaster. Pełno tu tajemnic, intryg. Jest też miejsce na miłość i przeznaczenie. Autorka nie szczędzi szczegółowych opisów, ale co najlepsze - nie zanudza nimi, a jedynie zaciekawia, intryguje i sprawia, że chcemy brnąć dalej w tę historię. Uwielbiam w tej książce zwroty akcji, których jest multum. Czytanie "Córki zjadaczki grzechów" to czysta przyjemność. Chwilami książka wywoływała we mnie mieszane uczucia, by już za moment utwierdzać mnie w przekonaniu, że nie mogę jej odłożyć. Tym sposobem przeczytałam ją w niecałe dwa dni. 

Podczas gdy "Malfetto mroczne piętno" było według mnie historią o odmienności, "Córka zjadaczki grzechów" jest opowieścią o samotności. Bo jak można się czuć, gdy nikt nie może podać Ci ręki? Gdy w twoim towarzystwie wszyscy boją się o swoje życie? Kolejny raz w powieściach młodzieżowych, fantastycznych podjęto się trudnego motywu. Motywu ukrytego za historią, w której młodzi czytelnicy sami muszą odnaleźć sedno i wynieść płynącą naukę. 

Podsumowując, książkę polecam szczególnie młodzieży. Jestem przekonana, że polubicie tę magiczną odsłonę i dacie porwać się książce.

Dotknij Twylli, a umrzesz. Bój się jej dotyku. Nie pozwól na śmiertelny dotyk. Nie narażaj swojego życia.


Za możliwość lektury dziękuję


11 komentarzy:

  1. Mam książkę w planach, a zabijanie dotykiem to jak dla mnie nowość, bo jeszcze nie czytałam książki gdy bohaterowie mieliby taką umiejętność :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie słyszałam nic na temat tej książki. Po twojej recenzji muszę ją zakupić :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie jestem do końca do niej przekonana, ale kto wie, może kiedyś dam jej szansę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapowiada się ciekawie, więc gdy spotkam dorwę w swoje łapki i nie puszczę :)
    Ines de Castro z swiatksiazkoholiczek.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Książka ma bardzo ciekawą okładkę, a Twoja recenzja zachęca. Gdybym tylko miała czas to pewnie bym sięgnęła;(
    Przewodnik Czytelniczy

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytalam, świetna Książka. Widziałam kolejne dzieło "Śpiący książę". Czekam, aż mąż zasponsoruje :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytalam, świetna Książka. Widziałam kolejne dzieło "Śpiący książę". Czekam, aż mąż zasponsoruje :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Może być ciekawie! Zapowiada się niezła przygoda!

    OdpowiedzUsuń
  9. Kiedyś ją próbowałam czytać, ale po przeczytaniu trzech czy czterech pierwszych stron jakoś mi się odechciało i nigdy jej nie dokończyłam. I nie wiem, czy to się zmieni

    Zapraszam do siebie ;)

    OdpowiedzUsuń

Pisząc komentarz wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych.