Wszyscy wiedzą, że dżungla nie jest jednym z najbardziej bezpiecznych miejsc, a wręcz przeciwnie. Ale to, co zadziało się w peruwiańskiej dżungli, było przesadą. Czarna, szeleszcząca masa atakuje bezbronnego turystę i pochłania go niemal w całości. To ciągnie za sobą lawinę wydarzeń, których nie jest w stanie wytłumaczyć sobie zwyczajny zjadacz chleba. Chiny niby przypadkiem zrzucają na swój kraj bombę atomową, katastrofa lotnicza skrywa przerażające tajemnice, a indyjscy naukowcy są świadkami niebywałego odkrycia na sejsmografach. W czasie, gdy świat zaczyna wariować, do waszyngtońskiego laboratorium dociera tajemnicza paczka z wykopalisk z Ameryki Południowej. Naukowcy na własnej skórze przekonają się, że ta przesyłka będzie prawdziwym koniem trojańskim. To, co było zamknięte w środku przez tysiące lat, chce wydostać się stamtąd jak najszybciej...
Wizji apokalipsy były setki, ba - nawet tysiące! Krwiożercze potwory, zaraza, zombie, wojny. Można wymieniać i wymieniać. Nie wiem jak Wy, ale ja jeszcze nigdy nie spotkałam się z wizją apokalipsy spowodowanej przez nikogo innego jak... pająki! Co najdziwniejsze... nie spodziewałam się, że to może zrobić na mnie tak duże wrażenie.
Pomysł na książkę jest dobry i według mnie przerażająco realistyczny. Podobało mi się, że apokalipsa została przedstawiona z perspektywy różnych osób i mniej lub bardziej ważnych instytucji. A co się z tym łączy - w książce była cała plejada charakterów, zawodów, irytujących jak i fascynujących osobowości. Dało to rzeczowy obraz katastrofy i wyobrażenie popłochu, jakie spowodowało pojawienie się "prezentu" z wykopalisk. Nie można ukryć, że czasami niektóre rozdziały bywały żmudne, ale za chwilę kolejne wynagradzały wszystko. Książka czasem traciła, ale i nabierała tempa. Nastawiłam się na naprawdę dużo, ale mimo że książka podobała mi się bardzo to zabrakło mi w niej czegoś. Może chodzi tu o pewien pazur, a może o jakiś zwrot akcji... Wiem, liczyłam na więcej makabry! Książka reklamowana jest jako thriller, horror, więc spodziewałam się, że pająki zrobią dobrą rozpierduchę, a tu niczego takiego nie było. Reasumując - mało krwi, a więcej ludzkich dramatów, walki o życie, ale i walki z czasem...
"Wyklucie" to pierwszy tom serii Ezekiela Boone'a. Autor ma szczęście, że zrobi z tego cykl, bo gdyby zostawił mnie z takim zakończeniem... zrobiłabym mu piekło. Pewnie nie tylko ja,
a wszyscy, którzy mieli okazję po książkę sięgnąć. A książka, mimo kilku małych wad, jest naprawdę świetna. Trzyma w napięciu do ostatniej strony i czaruje niepokojącym klimatem. Lekkie pióro autora również jest wielkim plusem, z którego ucieszyłam się bardzo. Nie miałabym siły na trudną, ciężką powieść o apokalipsie spowodowanej przez pająki. Za horror-komedię typu "Dwugłowy rekin atakuje" również podziękowałabym. A Ezekielowi Boone udało się to świetnie wyważyć
i zaserwować czytelnikom porządną, a przy tym dużą dawkę rozrywki. Ale czy wszyscy mogą bawić się dobrze? Tego nie wiem. Jeżeli Wasz strach przed pająkami jest niewyobrażalnie duży... to może powinniście się zastanowić dwa razy zanim po nią sięgniecie?
a wszyscy, którzy mieli okazję po książkę sięgnąć. A książka, mimo kilku małych wad, jest naprawdę świetna. Trzyma w napięciu do ostatniej strony i czaruje niepokojącym klimatem. Lekkie pióro autora również jest wielkim plusem, z którego ucieszyłam się bardzo. Nie miałabym siły na trudną, ciężką powieść o apokalipsie spowodowanej przez pająki. Za horror-komedię typu "Dwugłowy rekin atakuje" również podziękowałabym. A Ezekielowi Boone udało się to świetnie wyważyć
i zaserwować czytelnikom porządną, a przy tym dużą dawkę rozrywki. Ale czy wszyscy mogą bawić się dobrze? Tego nie wiem. Jeżeli Wasz strach przed pająkami jest niewyobrażalnie duży... to może powinniście się zastanowić dwa razy zanim po nią sięgniecie?
Za możliwość dobrej lektury dziękuję
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pisząc komentarz wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych.