Marcin Majchrzak (ur. 20.04.1990) w Tarnowskich Górach.
Większość życia spędził w niewielkim śląskim miasteczku –
Pyskowicach. Studiował historię, po której przerzucił się na fotografię. Jego
kariera literacka rozpoczęła się od powieści „Damy we fiolecie” opublikowanej w
2016 w formule… vanity. Od tamtej pory Majchrzak obraca się jednak
w lepszym towarzystwie – jego opowiadania zdobyły uznanie w magazynach takich jak Histeria, Szortal na wynos, Biały kruk, Silmaris i Creatio fantastica. Jest jednym z tych, którzy mogą o sobie powiedzieć, że żyją z pisania (choć niekoniecznie z pisania tego co chcieliby). Uwielbia przyrodę
i podróże; te dalekie (na inne kontynenty) jak i te bliskie (do osiedlowego sklepu po wino).
w lepszym towarzystwie – jego opowiadania zdobyły uznanie w magazynach takich jak Histeria, Szortal na wynos, Biały kruk, Silmaris i Creatio fantastica. Jest jednym z tych, którzy mogą o sobie powiedzieć, że żyją z pisania (choć niekoniecznie z pisania tego co chcieliby). Uwielbia przyrodę
i podróże; te dalekie (na inne kontynenty) jak i te bliskie (do osiedlowego sklepu po wino).
Jak wygląda droga debiutanta od samego pomysłu na książkę
aż do jej wydania?
Najpierw ma się pomysł, a potem trzeba zacząć pisać - to
chyba najprostsza odpowiedź. Jedni potrafią napisać książkę w miesiąc, inni
potrzebują lat, ale chyba zawsze wygląda to tak samo. Jakiś wewnętrzny
imperatyw każe człowiekowi siadać i wylewać z siebie słowa. Jak już
dostatecznie dużo słów się wylało, to wtedy wysyła się manuskrypt do
wydawnictw. Ta praca to mnóstwo czekania, na to warto się przygotować już na
starcie. Niezależnie od tego, czy piszemy powieści czy opowiadania, czekanie to
z pewnością przynajmniej połowa całego procesu. Jak odezwie się jakieś
wydawnictwo - mamy szczęście. Ja miałem go trochę mniej, bo nieświadomy
potencjalnych problemów zawarłem umowę z wydawnictwem, które jest postrzegane w
Polsce bardzo negatywnie. Nad tym jednak nie warto się rozwodzić - każdy może
poczytać sam. Jeśli ktoś marzy o wydaniu własnej książki, to dobrze byłoby,
żeby mógł uczyć się na błędach innych. Ja niestety uczę się tylko na własnych.
Jeśli kiedykolwiek zdecydujesz się na napisanie horroru
to jaka tematyka jest najbliższa Twojemu sercu? Potwory, duchy, opętania, a
może chciałbyś zaskoczyć czytelników czymś całkowicie innym?
Potwory i duchy zostały już dawno ośmieszone i teraz
częściej pojawiają się w kreskówkach, niż
w literaturze horroru. Z kolei opętanie ma w sobie wciąż coś mrocznego, wciąż ma w sobie siłę - jako przesłanie literackie. Może dlatego, że jest to temat, który najlepiej koresponduje
z rzeczywistością. Zjawisko takie jak opętanie występuje w oficjalnej terminologii Kościoła, a wiara w jego istnienie jest dużo silniejsza niż w duchy czy potwory. Stąd też przeraża dużo bardziej - jako coś realnego. Opowieści o opętaniu to praktycznie zawsze opowieści bogate z punktu widzenia psychologii. Zatem, tak, chyba poszedłbym w tym kierunku, gdybym miał trzymać się schematów. Choć to wcale nie znaczy, że będę się ich trzymać.
w literaturze horroru. Z kolei opętanie ma w sobie wciąż coś mrocznego, wciąż ma w sobie siłę - jako przesłanie literackie. Może dlatego, że jest to temat, który najlepiej koresponduje
z rzeczywistością. Zjawisko takie jak opętanie występuje w oficjalnej terminologii Kościoła, a wiara w jego istnienie jest dużo silniejsza niż w duchy czy potwory. Stąd też przeraża dużo bardziej - jako coś realnego. Opowieści o opętaniu to praktycznie zawsze opowieści bogate z punktu widzenia psychologii. Zatem, tak, chyba poszedłbym w tym kierunku, gdybym miał trzymać się schematów. Choć to wcale nie znaczy, że będę się ich trzymać.
Skąd czerpałeś inspirację pisząc "Damy we
fiolecie"?
Sam pomysł wziął się stąd, że byłem wówczas bardzo
oczarowany taką literaturą. W mojej książce dostrzec można echa twórczości
Pratchetta i Adamsa, co jest świadomym zabiegiem. Chciałem, by książka
nawiązywała do mistrzów fantastyki humorystycznej i - chyba - nawet nieźle mi
się to udało.
Chciałbyś, by Twoje życie było na zawsze związane z
pisaniem?
Czy istnieje
jakikolwiek pisarz, który mógłby odpowiedzieć przecząco na to pytanie? Nie
sądzę.
Czy kreując postacie inspirujesz się ludźmi, którzy są Ci
bliscy? A może bohaterowie mają Twoje cechy?
I jedno i drugie. Zawsze mam jakiegoś "swojego"
bohatera, który postępuje w określonych sytuacjach jak ja. Cała reszta to
miszmasz obserwacji i inspiracji literackich. Podobno wszystko zostało już
napisane przez Szekspira, teraz trzeba tylko na nowo to poukładać.
Tematem Twojej książki jest walka o prawa, o wolność, o
lepsze życie. Chciałeś coś tym zaakcentować? Może jakąś sytuację z
współczesnego świata?
Moja sytuacja życiowa w tamtym czasie bardzo przypominała
sytuację Aleny, jednej z bohaterek. Sam zwlekałem się z łóżka o czwartej rano i
kierowałem kroki do fabryki łez i potu. To na pewno miało jakieś znaczenie.
Ogólne przesłanie wychodzi jednak poza moje doświadczenia i jest nawet bardzo
fatalistyczne. "Świat się nie zmienia niezależnie od tego, czego nie
zrobisz" - taki wniosek można wyciągnąć po przeczytaniu powieści, bo
przecież cała masa zamieszczonych w niej wydarzeń doprowadziła niejako do
punktu wyjścia. I ja, paradoksalnie, uważam to za pozytywne przesłanie. Nie
chodzi tutaj bowiem o zmianę warunków, lecz o zmianę siebie - jako jednostki
żyjącej w zastanym świecie. Praktycznie każdy z bohaterów "Dam..."
jest na końcu zupełnie innym człowiekiem, zupełnie inaczej podchodzącym do
rzeczywistości.
Napisałeś książkę fantasy, ale jakie gatunki lubisz
czytać?
Fantastykę, kryminały noir, wszelkiego rodzaju parodie i
książki trącące absurdem. Ostatnio zaczytuję się w Wiktorze Pielewinie. Bardzo
ciekawa postać.
Czy pisząc "Damy we fiolecie" miałeś chwile
słabości? Jeśli tak - jak one wyglądały?
Przez długi czas spałem po dwie, trzy godziny dziennie z
powodu pracy. Wracałem do domu nad ranem i pisałem, żeby jak najszybciej
zakończyć tę historię. Miałem też wątpliwości natury fabularnej, ale tutaj
trzeba się po prostu dostosować do rady Stephena Kinga. Żeby zostać pisarzem -
trzeba pisać. Nie ma innego wyjścia. Trzeba otworzyć pusty plik i zacząć go
zapełniać. Ja niemal nigdy nie wiem dokąd prowadzi ta droga. Odkrywam ją na
nowo za każdym razem.
Za wspaniałą rozmowę dziękuję autorowi książki "Damy we fiolecie" - Marcinowi Majchrzakowi. Autorowi życzę dalszych sukcesów, a Was zachęcam do lektury książki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pisząc komentarz wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych.