Media prześcigają się w przekazywaniu informacji. Według stacji FOX zarazę uwolniło ISIS, wykorzystując zarodniki stworzone przez rosyjskich naukowców. Zdanie MSNBC jest inne. Według nich wszystko wskazuje na to, że Draco incendia trichopython, potocznie zwana smoczą łuską, była dziełem inżynierów z Halliburton, wykradzionym przez członków chrześcijańskiej sekty, którzy sfiksowali na punkcie Apokalipsy św. Jana. Przez całe lato na przeróżnych stacjach telewizyjnych toczyły się debaty na na temat tego, kto odważył się zrobić coś takiego i po co. Jednak kiedy Glenn Beck spłonął żywcem w trakcie swojego internetowego programu na oczach widzów eksperci zmienili temat debaty - nareszcie skupili się na tym co zrobić, by się nie zarazić...
"Mogło być znacznie gorzej. (...) Mogliśmy zachorować na coś, co objawiałoby się ropiejącymi wrzodami albo upławami z miejsc intymnych. Mogła nas dopaść jedna z tych chorób, od których gnije ciało i odpada kawałkami. Nie ma niczego seksownego w świńskiej grypie. Idę o zakład, że to najbardziej seksowny patogen w dziejach ludzkości. Myślę, że dzięki niemu wyglądam jak tygrysica! Gruba, tandetnie ubrana tygrysica. Jak Kobieta-Kot w naprawdę kiepskiej formie".
Nikt nie wie, kiedy i jak to się zaczęło. Media przy pomocy ekspertów toczą spekulacje. A plaga nie zatrzymuje się i ogarnia kolejne miasta. Jest coraz więcej przypadków zarażenia chorobą. Śmiercionośne zarodniki błyskawicznie się rozprzestrzeniają i pokrywają ciała zarażonych przepięknymi "tatuażami". Później jednak zamieniają swoje ofiary w żywe pochodnie...
Harper Grayson, pielęgniarka, która pracowała przy zarażonych, zachodzi w ciążę. Oczywiście nie mogła wybrać sobie lepszego momentu, prawda? Mimo wszystko zamierza urodzić. W szpitalu widziała, że zarażone matki rodziły zdrowie dzieci, więc może i jej się uda. Nikt nie może odebrać jej nadziei. Przecież tylko to pozostało ludziom, gdy świat się kończy... Do Harper jednak los się uśmiecha. Dziewczynie, która nie może liczyć na swojego ukochanego, może pomóc Strażak, który już raz uratował jej życie.
"To takie tandetne, kiedy ludzie mówią "kocham cię". To jak etykieta na buteleczce tabletek zawierających burzę hormonów i odrobinę lojalności. Nigdy nie lubiłem tego mówić. Wolę powiedzieć: " Jesteśmy razem, teraz i na wieki. Jesteś wszystkim, czego potrzeba mi do szczęścia. Dzięki tobie czuję, że wszystko jest jak należy".
Joe Hill bardzo, ale to bardzo mnie zaskoczył. Oryginalna wizja apokaliptyczna, świetny pomysł i fantastyczne wykonanie. Jak dla mnie Joe przerósł Mistrza, którego z kolei twórczość nie przypada mi zbytnio do gustu, ale myślę nad daniem Kingowi jeszcze jednej szansy. Autor "Strażaka" skradł moje serce już na samym początku. Czym?
"Inspiracje:
Ray Bradbury, któremu ukradłem tytuł;
mój ojciec, któremu ukradłem całą resztę"
Właśnie tym zyskał w moich oczach ogromną sympatię. Być może to w jakimś stopniu przyczyniło się do tego, że nastawiłam się do lektury bardzo pozytywnie. Podobało mi się również to, że Joe Hill w swojej książce od razu przechodzi do konkretów. Nie tak jak Stephen King, gdzie akcja na dobrą sprawę rozpoczyna się dopiero, gdy mamy za sobą już 3/4 książki, a nawet więcej. Zanim się przebrnie przez te tysiące nieistotnych wątków odechciewa się wszystkiego. (Uwaga: To są tylko moje odczucia).
"Strażak" stał się jedną z moich ulubionych książek apokaliptycznych. Świetnie wykreowane postacie, które znalazły się w tragicznym położeniu, obraz dozgonnej miłości, która podczas epidemii przyjmuje całkowicie odmienne oblicze, ale przede wszystkim ludzie i próba zachowania krzty człowieczeństwa. A od książki nie sposób się oderwać. Jak na dość poważną książkę to sposób narracji i przedstawiana przebiegu wydarzeń jest niezwykle lekki i przystępny. Rewelacyjna, odważna i w żadnym wypadku nie nużąca. O dziwo, do "Strażaka" nie mam żadnych zastrzeżeń. Cieszę się, że autor nie zamknął całej historii w dwustu, trzystu stronach, a przedstawienie całego tragizmu sytuacji zajęło mu aż 800 stron. Czytając tę pozycję bawiłam się świetnie. Dawno nie czytałam czegoś na tak wysokim poziomie jeśli chodzi o literaturę apokaliptyczną.
Podsumowując, Joe Hill spisał się świetnie! Książka wciąga, zaskakuje i momentami zapiera dech w piersiach. Ponadto jest świetnym studium psychiki ludzkiej, niekoniecznie zaś horrorem z krwi i kości. "Strażaka" polecam szczególnie fanom thrillerów i książek apokaliptycznych oraz tym, którzy chcą zacząć przygodę z tymi gatunkami. Nie zawiedziecie się! A ja? Ja zamierzam sięgnąć po inne książki Hilla.
Za możliwość wspaniałej i mrocznej lektury dziękuję księgarni conrad24.pl
Cóż, ja mam za sobą dopiero jedną książkę Kinga, która okazała się sporym rozczarowaniem, ale mimo to, najpierw wolałabym się przyzwyczaić do jego pióra, a później sięgnąć po książkę jego syna. Twoja opinia trochę mnie zaskoczyła, bo słyszałam właśnie, że Hillowi jeszcze dużo brakuje, żeby dorównać ojcu. No ale zapewne sama niedługo się przekonam, tylko tak jak mówię, najpierw przeczytam trochę więcej książek Kinga, żeby mieć lepsze porównanie.
OdpowiedzUsuńZaksiążkowana
Według mnie potrafi wciągnąć już na samym początku, a tego ojciec, którego wszyscy określają Mistrzem - nie potrafi. Uważam, że to wystarczający powód i jak dla mnie bije ojca na głowę. ;)
UsuńJa Kinga lubię, chociaż nie mogę czytać Jego książek jednej po drugiej. Joe Hill ogólnie podjął się trudnego zadania, ponieważ opisał raczej mało nowatorską historię. Jednakże, mimo to, wydaje się, że wprowadził jakiś powiew świeżości i udało Mu się dać coś od siebie. Chyba wycisnął tę opowieść jak cytrynę, by nie uronić ani kropli :) Może być zaskakująco dobra.
OdpowiedzUsuńCzytałam pozostałe pozycje Hilla i skuszę się na tą. Sama uwielbiam takie klimaty, więc koniecznie muszę książkę dołożyć do swojej biblioteczki.
OdpowiedzUsuńZapowiada się mocna książka apokaliptyczna. Kinga lubię, ale mam nadzieję, że Hill kiedyś przerośnie mistrza.
OdpowiedzUsuńZapisuję ten tytuł. ;)
OdpowiedzUsuń