Rok 2019. Warszawa traci swój baśniowy urok i wszędzie panuje śmierć. Nikt nie spodziewał się tego, co miało nadejść.
Michał Sander był lekarzem, ale od czterech lat żyje samotnie w Bieszczadach. Jego domem jest własnoręcznie zbudowana chata, a jedynym towarzyszem i przyjacielem biały wilk.
W czasie polowania słyszy wstrząsający krzyk dziewczyny. Wiedziony ludzkim odruchem rzuca się na pomoc wpadając w sam środek przerażającego i mrocznego obrzędu. Tym samy krzyżuje jednak plany bojówce walczącej z niemartwymi...
W tym czasie w Forcie Wilno detektyw Wiktor Strachowski prowadzi śledztwo w sprawie podwójnego zabójstwa. Jedną z ofiar jest mężczyzna z dziurą w głowie, drugą – żywy trup bez śladów jakiegokolwiek urazu mózgu...
Opis:empik.com
Wizja apokalipsy jest dość dziwna, co czyni książkę nietuzinkową na tle innych książek o tej samej tematyce. Mimo wybuchy apokalipsy wszystko jest jakieś takie normalne, ponieważ nagle nieśmiertelni przestają atakować. Nikt tego nie rozumie - oprócz jednej osoby. Co ona zrobi z tą wiedzą?
Nie wiadomo kto był "pacjentem zero", nie wiadomo dlaczego to się stało. Nagle świat ogarnęły dziwaczne stwory: pusty wzrok, żądza mięsa, rozkładające się ciała. Co robić?!
Fabuła przedstawiona z różnych perspektyw, monotonna, tylko czekałam i czekałam aż w końcu pojawią się zombie. Pojawiły się, ale dość późno i rzadko jak na książkę o tej tematyce. Finał nie wynagradza oczekiwania na akcję, a treść w żadnym stopnie nie porywa i nic nie urywa :) Książkę czyta się bo czyta, a za chwilę wszystko wylatuje z głowy. Jedynie zaciekawił mnie wątek kultu Brata Ezechiela, ale jakoś nie potrafiłam tego do końca rozgryźć.
Podsumowując, według mnie książka jest niestety słaba. Wydanie wręcz krzyczało, że lektura będzie świetna, a tak naprawdę umęczyłam się przy niej niesamowicie. Mało zombie w zombie to świetne podsumowanie tej lektury.
Za możliwość lektury dziękuję
jakoś nie szczególnie interesują mnie książki o zombie i ogólnie chyba ciężko znaleźć dobrą książkę o tych stworach, więc tą lekturę sobie odpuszczę :)
OdpowiedzUsuńTyle razy się przejechałam na książkach o zombie, ze mam do nich pewnego rodzaju wstręt. Nie wiem co musi się stać, abym znów sięgnęła po tego typu książkę. Aczkolwiek truposzki w Warszawie? Mogłoby być ciekawe, ale skoro mówisz, że nie warto, to nawet nie spróbuję. Poczekam na reckę czegoś innego, co Cię zachwyci :P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Q.
https://doinnego.blogspot.com/
O nie, to nie dla mnie. Apolikpsa? No way.
OdpowiedzUsuńA początek Twojej recenzji brzmiał tak obiecująco... ;) Już myślałam, że po raz pierwszy sięgnę po tego typu książkę. Ale okazuje się, że jednak w niej również nic specjalnego ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i dzięki za ostrzeżenie :)
Ogolem nie lubie fantasty, paranormal czy jak to tam sie zwie :D Nie przecze jednak, że poczatkowy opis ksiazki oraz grafika okladki sprawily ze z checia bym po nia siegnela, jednak jak widac nie zawsze mozna ufac wydawnictwu, ktore wywyższa kazde "dzieło" .
OdpowiedzUsuńKurcze, a opis tak fajnie zachęca.. ;C
OdpowiedzUsuńSzkoda, że słaba, bo chętnie bym po nią sięgnęła :( Zombie to moje klimaty i myślałam, że to idealna odskocznia na czas oczekiwania na nowy sezon TWD.
OdpowiedzUsuńDobrze, że mnie ostrzegłaś i nie pożałuje wydanych pieniędzy :)
Pozdrawiam, annwithbooks.blogspot.com
Polecam za to Infekcję, recenzja będzie dziś :)
UsuńA zapowiadało się bardzo ciekawie, szczególnie po tytule! A tu taki klops :(
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie ;)