piątek, 6 kwietnia 2018

JESTEM ZBYT GŁUPIA CZY ZA MŁODA, BY ZROZUMIEĆ FENOMEN NIEKTÓRYCH POWIEŚCI...?




Jeremiah Salinger, za namową żony, przeprowadza się z rodziną do Siebenhoch - małej wioski
u podnóża Dolomitów, gdzie każdy doskonale się zna. To jedno z tych miejsc, gdzie nie chce się wpuszczać obcych. Szczególnie, gdy skrywa się poważne tajemnice. Mężczyzna jeszcze nie wie, co go czeka. Planuje zrobić film dokumentalny o ratownikach górskich, którzy prowadzą samozwańczą działalność. Los nie okazuje się łaskawy dla ekipy filmowców. Jedna z akcji ratunkowych, w której nie uczestniczył Jeremiah, kończy się śmiertelnym wypadkiem. Mężczyźna uniknął śmierci cudem, ale to nie znaczy, że wyszedł  z tego cało. Ma ogromne poczucie winy
i nękają go ataki paniki. Wszystko to zaostrza fakt, że odkrył mrożącą krew w żyłach zagadkę
z przeszłości - masakry w wąwozie Bletterbach. Mieszkańcy wioski są przekonani, że nawałnica przyniosła ze sobą klątwę, w wyniku której zginęło troje górskich wędrowców i dwóch samobójstw. Jeremiah stawia sobie za punkt honoru rozwikłanie zagadki, ale miejscowi są zdania, że lepiej zostawić zło tam, gdzie osiadło - w górach. 

Czy Jeremiah odkryje prawdę? Dowie się, co wydarzyło się w kwietniu 1985? Czy zapłaci jakąś cenę za swoją wnikliwość i ciekawość?

Mam problem z tą książką. Z jednej strony wynudziłam się na śmierć i nawet po jej przeczytaniu nie do końca wiem o co tam chodziło i jaki tak naprawdę był jej sens, ale z drugiej zakochałam się w jej klimacie. Połączenie niemożliwe, a jednak. Srogi, zimny klimat gór i uczucie niepokoju narastające z każdą stroną. Szczerze, do końca nie wiedziałam z czym mam do czynienia i czego mogę się spodziewać. Czy uwikłanie w tę sprawę są jakieś paranormalne moce, czy może człowiek jest wszystkiemu winien? Te pytania nurtowały mnie cały czas. Autorowi nie można zarzucić, że nie potrafi konstruować fabuły, trzymać czytelnika w napięciu. Po prostu to, czego mi najbardziej zabrakło to trochę bardziej wartka akcja, a nie flaki z olejem przez 3/4 powieści. Książka jest też wielowątkowa. Porusza tematy takie jak życie rodzinne, widma przeszłości
i niestety często jest jej bliżej do dramatu obyczajowego niż do thrillera, który obiecywano. Ma też strasznie wkurzającego głównego bohatera, którego zachowania nie oceniam głośno - nie jestem psychologiem i na traumach się nie znam, ale litości - dorosły facet mógłby się wziąć w garść. 

Czy "Istota zła" była aż tak zła? Trochę tak. Myślę jednak, że po tych wszystkich zachwytach nastawiłam się na zbyt wiele i wyszło jak zawsze.  Po cichu liczyłam na to, że będzie tu miejsce na strach, ogrom emocji i takie wielkie, porządne wow! Okładka mówi, że to będzie książka
z pazurem, ale oczywiste, że to tego właśnie mi zabrakło. Wielka szkoda.

Za możliwość lektury dziękuję

2 komentarze:

  1. Myślę, że nie ma powodu, by się przejmować odmienną opinią. Ja tak mam bardzo często. :D Powyższej książki nie znam, ale już sam opis nie wydaje mi się intrygujący...

    Pozdrawiam!
    Czytanie Naszym Życiem

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie czytałam tej książki i raczej tego nie zmienię, bo średnio do mnie przemawia.

    Pozdrawiam cieplutko,
    martynapiorowieczne.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Pisząc komentarz wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych.