czwartek, 8 marca 2018

PRZEDPREMIEROWO "PAPIEROWA KSIĘŻNICZKA" - ANI TO PORNO ANI TO ROMANS- CO TO?




Szkoda, że nie wolno mi używać brzydkich słów. No, może nie tyle nie wolno, co raczej nie wypada. W sumie to dobrze. Kto chciałby czytać recenzję pełną bluzgów? Ja raczej nie...


Siedemnastoletnia Ella Harper nie ma ojca, niedawno pochowała schorowaną matkę. Podobno ciężko pracuje bo tańczy na rurze dla nadzianych staruchów. Ledwo wiąże koniec z końcem, ale to, że potrafi zarobić na swoje utrzymanie wzbudza podziw we wszystkich, z którymi rozmawia
o sposobie swojego zarobku - rozumiecie to? Ona jest przecież taka zaradna i dzielna. Tylko pozazdrościć. Marzeniem nastolatki jest oczywiście porzucenie biedy i wybicie się. Myśli
o studiach prawniczych - z rury na salę sądową, można i tak. Jednak jej życie diametralnie się zmienia wraz z pojawieniem się w jej szkole Calluma Royala (Royala, Boże...). Ten każe jej porzucić taniec erotyczny i zabiera ją do swojego domu. Tfu, pałacu! Jest tak bogaty, że proponuje dziewczynie płacić za to, że będzie mieszkać z nim i jego 5 synami, da jej samochód i będzie sponsorował dalszą naukę. Kto by na to nie przystał skoro wydawać by się mogło, że on niczego od niej chce? Ella nie zdaje sobie jeszcze sprawy, że za ten luksus przyjdzie jej zapłacić wysoką cenę. 

W ogóle dlaczego "Papierowa księżniczka"? Co ten tytuł ma wspólnego? Powinna być metalowa,  stalowa, czy coś... no wiecie. Tylko ja nie potrafię odczytać przekazu tytułu? A może to chodzi
o to, że leci na pieniądze? Pomocy. 

O książce naprawdę chciałam napisać dobrze. Widziałam ogrom negatywnych recenzji. Teraz już wiem dlaczego. Bo książka jest tak nijaka, że aż brak słów. Szczerze? To nawet nie mam pojęcia
o czym tak naprawdę jest. Dni z życia ex-striptizerki? W tej książce naprawdę nic się nie dzieje. Czułam się jakbym oglądała naprawdę marny serial. Nawet scen seksu nie ma tu zbyt wiele.
A jeśli już są to... litości. Nie jest to ani romans ani porno. Nie wiem co to jest i co autorka miała na myśli tworząc tę historię. Bohaterowie również są nijacy. Przez całą książkę nie dowiadujemy się o nich niczego ważnego, a z resztą, błahostek też nie. Wiemy tylko trochę
o Elli i tyle. Reszta to chyba  wielka zagadka skoro Erin Watt nie zdradziła na ich temat nic. 

Przyjrzyjcie się dobrze okładce. Widzicie ten napis? "Międzynarodowy fenomen". Boże, widzisz
i nie grzmisz. Co tu jest fenomenem? Denna historia? Bohaterowie bez życia? Marne opisy seksu? Brak pomysłu na coś fajnego?

Ta książka jest naprawdę zła. To, że czyta się ją dość szybko to jedyne co można powiedzieć
o niej dobrego. Ale może czyta się ją tak szybko, by pożegnać się z tą historią jak najszybciej? Chyba tak. A zakończenie? FACEPALM. Jeszcze większy niż ten towarzyszący przez całą lekturę.


Za możliwość lektury dziękuję Wydawnictwu Otwarte

11 komentarzy:

  1. Spotkałam już kilka negatywnych opinii o tym tytule. Mimo wszystko kusi mnie, żeby przekonać się na własnej skórze o co tyle szumu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nawet nie zamierzam po to sięgać. Doskonale znam siebie i wiem, że ta książka wyleciałaby przez okno.

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj słyszałam że to bardzo zła książka ☺ Twoja recenzja znów to potwierdza. Omijam szerokim łukiem i takie moje spostrzeżenie: teraz każda wychodząca nowa książka jest określona jako "fenomen". To słowo w tym momencie w odniesieniu do książek nic nie znaczy. Straciło swoją ważność. Od dawna nie daje się już nabrać ☺

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahaha padnę :D. Ostatnio pierwszy raz o tej książce słyszałam i recenzująca osoba tak owijała w bawełnę, że zupełnie nie załapałam o czym to to ma być...

    OdpowiedzUsuń
  5. Okładka niezwykle mnie urzekła! Ale nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, że jednak jej nie kupiłam :D
    Nie wiem, czy byłabym w stanie się powstrzymać przed napisaniem do wydawnictwa z pytaniem "Czy Wy wgl czytacie książki, które wydajecie?" xd
    Oby jak najmniej takich książek!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Mnie tam najbardziej zastanawia, czemu na jest coś, co strasznie przypomina tyłek...?
    Miałam zamiar omijać z samego względu na okładkę, ale skoro i środek jest fatalny, to tym bardziej nie mam wyrzutów sumienia, za ocenianie po okładce. :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziewczyno! Przez ciebie nie spojrzę już na tę książkę tak samo :( To nie korona/diadem - TO EWIDENTNY TYŁEK! :D Dzięki :D

      Usuń
  7. Czytałam i w dużej części zgadzam się z Twoją opinią. Książka jest słaba. Nie jest najgorsza, ale do fenomenu, jakim ją okrzyknięto to jej naprawdę daleko.

    OdpowiedzUsuń
  8. O kurcze, nie sądziłam, że aż tak źle może być. Czytałam kilka negatywnych opinii, ale trafiłam też na te pozytywne, więc nie ukrywam, że miałam spore oczekiwania. Oczywiście dalej chcę ją przeczytać - nie daruję sobie - ale podejdę do niej z dystansem, by się nie zawieść.

    OdpowiedzUsuń
  9. Niestety, też nie mam z nią związanych pozytywnych emocji...

    OdpowiedzUsuń
  10. Z pewnością po tej recenzji po nią nie sięgnę! Nie ma opcji, mam za dużo innych lepszych książek do przeczytania, niż tracenie czasu na to coś takiego :D

    OdpowiedzUsuń

Pisząc komentarz wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych.