Podzielone miasto. Dwa obozy o odmiennym stanowisku. Jedni pozwalają
bezlitosnym potworom wałęsać się po ulicach i wyrządzać krzywdę ludziom. Drudzy
zaś chcą walczyć z potworami
i bronić przed nimi bezbronnych. W tym przedziwnym, a jednocześnie potwornym świecie przyszło żyć Kate i Augustowi. Dziewczyna bez żadnych skutków walczy o uwagę bezlitosnego ojca,
a nawet chciałaby mu dorównać. Trzeba przyznać, że wychodzi jej to całkiem nieźle. Z kolei chłopak chciałby uchronić wszystkich ludzi przed potworami. Jego największym problemem jest fakt, że sam jest potworem, który może pozbawić duszy poprzez zagranie pieśni o upiornych słowach,
i musi się nieźle kamuflować, by prawda nie ujrzała światła dziennego. Co może się stać, gdy jednak tajemnice chłopaka wyjdą na jaw...?
i bronić przed nimi bezbronnych. W tym przedziwnym, a jednocześnie potwornym świecie przyszło żyć Kate i Augustowi. Dziewczyna bez żadnych skutków walczy o uwagę bezlitosnego ojca,
a nawet chciałaby mu dorównać. Trzeba przyznać, że wychodzi jej to całkiem nieźle. Z kolei chłopak chciałby uchronić wszystkich ludzi przed potworami. Jego największym problemem jest fakt, że sam jest potworem, który może pozbawić duszy poprzez zagranie pieśni o upiornych słowach,
i musi się nieźle kamuflować, by prawda nie ujrzała światła dziennego. Co może się stać, gdy jednak tajemnice chłopaka wyjdą na jaw...?
O "Okrutnej pieśni" było głośno na całym świecie i gdy
nareszcie trafiła do rak polskich czytelników rozpoczęło się coś na zasadzie
morderczego szału i prześcigania się w tym, kto już książkę ma,
a kto jeszcze nie zdążył przeczytać. Mnóstwo pozytywnych opinii, zachwytów i żadnego rozczarowania. Czy to w ogóle możliwe? Nie. Ja się trochę rozczarowałam. Nie popieram ochów
i achów. Początek książki to taka nuda, że nie da się tego opisać. Mózg wyłączył mi się z tej nudy na tyle, że już później nie miałam pojęcia o czym czytać i było mi bardzo trudno wgryźć się w tę historię. I właściwie muszę stwierdzić, że wynudziłam się przez sporą część tej książki, a niezły
z niej klocek. Nastawiłam się na to, że będzie tajemniczo, mrocznie, a może nawet momentami zbyt brutalnie i strasznie. No nie było tak… Dla mnie „Okrutna pieśń” jest gorszą wersją „The call”. Książki, która była dla mnie wielkim zaskoczeniem i dużą dawką rozrywki.
a kto jeszcze nie zdążył przeczytać. Mnóstwo pozytywnych opinii, zachwytów i żadnego rozczarowania. Czy to w ogóle możliwe? Nie. Ja się trochę rozczarowałam. Nie popieram ochów
i achów. Początek książki to taka nuda, że nie da się tego opisać. Mózg wyłączył mi się z tej nudy na tyle, że już później nie miałam pojęcia o czym czytać i było mi bardzo trudno wgryźć się w tę historię. I właściwie muszę stwierdzić, że wynudziłam się przez sporą część tej książki, a niezły
z niej klocek. Nastawiłam się na to, że będzie tajemniczo, mrocznie, a może nawet momentami zbyt brutalnie i strasznie. No nie było tak… Dla mnie „Okrutna pieśń” jest gorszą wersją „The call”. Książki, która była dla mnie wielkim zaskoczeniem i dużą dawką rozrywki.
Choć przy „Okrutnej pieśni” wynudziłam się niemało to otwarcie
przyznaję, że sam pomysł autorki spodobał mi się bardzo. To zdecydowanie
powieść w tematyce, po którą często sięgam. Kreacją bohaterów Victoria Schwab
bardzo mocno mnie zaskoczyła i mam na ten temat bardzo pozytywne wrażenia.
Przede wszystkim postacie wykreowane są z dużą dokładnością. Wiemy o nich
dokładnie tyle, ile powinniśmy. Te postacie czują, myślą i są. O tym bardzo
często się zapomina
i na rynek wychodzi wiele pozycji z papierowymi, nijakimi bohaterami. W „Okrutnej pieśni” to właśnie oni ratują całą sytuację.
i na rynek wychodzi wiele pozycji z papierowymi, nijakimi bohaterami. W „Okrutnej pieśni” to właśnie oni ratują całą sytuację.
Mój problem z „Okrutną pieśnią” polega na tym, że w książce było
wszystko to, co kocham, ale było tego za mało, a jeśli już to dość
niedopracowane, by mnie zadowolić. Przeczytałam bo przeczytałam – nie zrobiła
na mnie piorunującego wrażenia. A przecież powinna! Miała być elektryzująca,
zwalająca z nóg i przesiąknięta mrokiem. Miała być wartka akcja i duża dawka
przygód. Z pewnością nastawiłam się na zbyt wiele, by Victoria Schwab mogła
sprostać moim oczekiwaniom. Podsumowując, książka nie skradła mojego serca, ale
zaciekawiła na tyle, bym mogła dać szansę kolejnym tomom. Mam nadzieję, że
odnajdę w nich to, czego nie potrafiłam odnaleźć w „Okrutnej pieśni”. Może
następnym razem się nie zawiodę.
Za możliwość lektury dziękuję Czwartej Stronie
Ja też się nie zachwycam. :)
OdpowiedzUsuńA ja o niej w ogóle nie słyszałam, może się skuszę. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. ;**
P.
Na mnie też piorunującego wrażenia nie zrobiła, ale podobała się bardziej od "The Call". Gusta i guściki ;) Traktuje ją trochę jak wstęp do trylogii. Mam nadzieję, że w kolejnych tomach pani Schwab bardziej się rozkręci :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
houseofreaders.blogspot.com
Zarezerwowałam sobie tę książkę w bibliotece, choć nie jestem przekonana do młodzieżówek. Zobaczymy jak będzie; potrzebuję jakiejś łatwej i szybko przyswajalnej lektury, bo ostatnio miałam straszny zastój czytelniczy przez "Śpiące królewny", których ostatecznie nie udało mi się skończyć czytać ;(
OdpowiedzUsuńKsiążkę mam w planach odkąd ujrzałam ją w zapowiedziach. Też w większości pozytywne opinie spotykam, ale często jest tak, że przez nie stawiamy poprzeczkę bardzo wysoko i potem się możemy mocno rozczarować. 'The Call' było dla mnie bardzo średnie, więc jeśli to jest jeszcze słabsze, to nie wróży dobrze. Będę musiała w końcu przekonać się na własnej skórze :)
OdpowiedzUsuńJa jeszcze nie mam zdania. Nie czytałam i nie mam pojęcia po jakiej stronie stanę. Mam nadzieję, że się nie rozczaruję, ale zobaczymy. ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
polecam-goodbook.blogspot.com
Sama zawartość brzmi ciekawie. Myślę, że w wolnej chwili przyjrzę się bliżej tej pozycji.
OdpowiedzUsuń