niedziela, 22 września 2019

ANNE BISHOP - "JEZIORO CISZY"




Vicki DeVine rozpoczyna nowy rozdział w swoim życiu. Jednak dzięki ugodzie rozwodowej zostaje z czymś, co będzie przypominać jej o byłym mężu. Mowa tu o zniszczonym ośrodku "Kłębowisko" nad Jeziorem Ciszy, gdzie mieszkają nie tylko ludzie, ale też Inni... Vicki traktuje to jednak jako szansę i planuje wykorzystać ją w stu procentach. To dopiero początek kłopotów kobiety. Okazuje się, że były mąż planuje odzyskać ośrodek. Zauważył, że nieruchomość, którą tak łatwo oddał Vicki, ma ogromny potencjał i można na niej dobrze zarobić. Ta będzie musiała kolejny raz stanąć oko w oko z kłopotami. Czy uda jej się w końcu osiągnąć spokój? Tym bardziej, że zostaje oskarżona o brutalne morderstwo...? Na terytorium kontrolowanym przez Innych – wampiry, zmiennokształtnych i jeszcze bardziej śmiercionośne istoty paranormalne – ludzkie prawa nie obowiązują. I ludzie nigdy, przenigdy nie powinni o tym zapominać…

Nie znam serii książek bezpośrednio dotyczącej świata Innych. Nie odczułam jednak, by przeszkadzało mi to w lekturze książki "Jezioro ciszy". W końcu jest to osobna pozycja, należąca po prostu do tego uniwersum. Taka, która po części zrobiła mi apetyt na to, by zapoznać się
z główną serią. Ale zacznijmy od początku...

Kłopoty z mężem, morderstwo, gałka oczna w mikrofalówce i dziwna lokatorka! Tak rozpoczyna swoją powieść Anne Bishop. Z grubej rury. Bez upiększeń czy delikatności. A mi spodobało się to bardzo. Niestety, według mnie ta książka ma swoje wzloty i upadki. Nie zawsze było tak ciekawie. W pewnym momencie trochę zagubiłam się w fabule, przyznaję. Narracja jest prowadzona przez główną bohaterkę, ale i narratora, co momentami nieco mnie dezorientowało, ale ostatecznie... podobało. Naprawdę. Autorka świetnie poradziła sobie z kreacją bohaterów. Nie są niczym otwarte karty. To bardziej postacie tajemnicze, intrygujące, a ich zachowania nie są jednoznaczne. Ale czego można się spodziewać po tak doświadczonej autorce, jaką jest Anne Bishop?

Podsumowując, pomysł mi się podoba, choć może nie jest to szczyt oryginalności. Nie wiem dlaczego, ale nieco przypomina mi to wszystko serię "Zmierzch" Stephenie Meyer. Nieco tandetne, a jednak mające w sobie coś, co intryguje. Dobrze bawiłam się przy tej pozycji, choć jak już wspomniałam, ma ona swoje słabe momenty. Momentami nieco mi się dłużyła i miałam dość, ale zawsze następował ten przełom, dzięki któremu zmieniałam zdanie. 

Polecam miłośnikom przeróżnej maści fantastyki, ale w szczególności tym, którzy wybierają fantastykę mającą zapewnić rozrywkę - niewymagającą i niezbyt chaotyczną. Ot, takie porządnie napisane czytadło. Nie będziecie zawiedzeni. Polecam.

1 komentarz:

  1. Znajomość poprzednich tomów serii „Inni” nie wpływa za bardzo na powyższą lekturę – mogę to potwierdzić ;) Jedyną kwestią jest to, że klimat już był dla mnie znajomy. Chociaż przyznam, że podczas czytania nie bawiłam się aż tak dobrze, jak przy historii Meg i Simona! Faktycznie, czasem powiało nudą.

    OdpowiedzUsuń

Pisząc komentarz wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych.